Następna transza pomocy dla Grecji będzie wypłacona w październiku. Taka deklaracja padła z ust minister finansów Austrii we Wrocławiu na spotkanie europejskich ministrów finansów i szefów banków centralnych.

REKLAMA

Maria Fekter twierdzi, że porażka, czyli ogłoszenie niewypłacalności Grecji, "zbyt dużo by kosztowało". Zastrzegła, że dopiero jeśli się okaże, że droga, którą idziemy, jest znacznie droższa niż alternatywa, to musimy myśleć o alternatywach, ale teraz to nie ma miejsca. Spotkanie we Wrocławiu odbywa się w kluczowym momencie. Pomimo porozumienia na szczycie strefy euro 21 lipca w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Grecji, wielu inwestorów i graczy na rynkach finansowych obawia się, że Grecja zbankrutuje.

O powadze chwili i obawach, jakie budzi wpływ ewentualnego upadku Grecji na światowy system bankowy, świadczy obecność we Wrocławiu, po raz pierwszy w historii na posiedzeniu ministrów Unii, amerykańskiego sekretarza skarbu Timothy Geithnera, który naciska na kraje Unii, by ratowały Grecję, mimo słabości rządu w Atenach, który nie dopełnia warunków udzielania kolejnych pożyczek.

Wśród unijnych przywódców przeważa pogląd, że Grecja nie podoła warunkom unijnych pożyczkodawców. Rynek ocenia prawdopodobieństwo niewypłacalności Grecji na niemal 100 proc. Rząd w Atenach ogłosił, że bez kolejnych 8 mld euro pomocy, wystarczy mu pieniędzy na wypłaty pensji tylko do października.

Jednym ze sposobów zwiększenia przychodów do greckiej kasy miało być zwiększenie ściągalności podatków. Ściąganie podatków stanowi administracyjne wyzwanie dla Grecji - przyznaje jednak rzecznik Komisji Europejskiej. Wskazuje na skalę szarej strefy, oszustw i unikania podatków. Problemem jest też korupcja wśród pracowników skarbówki w tym kraju.

By uniknąć niewypłacalności Grecji 21 lipca przywódcy strefy euro uzgodnili drugi pakiet pomocowy dla tego kraju: 109 mld euro pożyczki oraz do 50 mld euro wkładu sektora prywatnego, głównie poprzez wymianę obecnych obligacji na papiery o dłuższym terminie zapadalności. Teraz piłka jest po stronie Grecji - podkreśla komisarz walutowy Olli Rehn.