W Rosji odkryto niezadeklarowane końskie mięso w parówkach przywiezionych z Austrii. Poinformowała o tym Rosyjska Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor).

REKLAMA

Podczas badania partii parówek z wołowiny, przywiezionych transportem samochodowym z Europy, stwierdzono w nich obecność DNA koni - przekazało źródło w Rossielchoznadzorze, które cytuje agencja informacji gospodarczych Prime.

Według informatora tej rosyjskiej agencji parówki zostały wyprodukowane w zakładach mięsnych w Austrii. W dokumentach podano, że parówki zrobiono w 100 proc. z wołowiny, jednak znaleziono w niej także koninę, mięso drobiowe i soję - podał rozmówca Prime.

Badanie przeprowadzono w podległym Rossielchoznadzorowi laboratorium specjalnie przygotowanym do wykrywania koniny w dowolnych produktach spożywczych.

Skandal z końskim mięsem dodawanym do wołowiny wybuchł w styczniu w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Później koninę w wyrobach mięsnych, które nie powinny jej zawierać, znaleziono w wielu krajach europejskich.

Reporterzy RMF FM o polskim wątku w skandalu mięsnym

Prokuratura oraz służby weterynaryjne sprawdzają, co stało się z prawie tysiącem ton końskiego mięsa, które sprowadziła do Polski jedna z prywatnych firm. Reporterzy śledczy RMF FM dowiedzieli się, że konina mogła zostać przerobiona i wysłana do Europy Zachodniej.

Według ustaleń naszych dziennikarzy, olbrzymie ilości końskiego mięsa sprowadziła jedna z firm z południa Polski. Towar kupowano u rumuńskich dostawców.

Już w polskim zakładzie koninę poddawano wstępnej obróbce. Nie ma jednak żadnych dokumentów potwierdzających, gdzie mięso ostatecznie trafiło. Właściciele zakładu utrzymują, że wywozili koninę na Słowację i tam sprzedawali bez żadnych paragonów.

Służby weterynaryjne podejrzewają jednak, że część sprowadzonego do Polski mięsa końskiego została wymieszana z mięsem wołowym. Taki półprodukt mógł trafić do innych krajów europejskich.

(j.)