Trzej palestyńscy dziennikarze zginęli wczoraj w Strefie Gazy w izraelskich atakach lotniczych na ich samochody - poinformowali szef lokalnej telewizji Al Aksa i przedstawiciel miejscowej służby zdrowia. Izrael przyznał się do zabicia mężczyzn. Jak twierdzi, mieli oni powiązania z działalnością zbrojną.
Jak poinformował szef telewizji Al Aksa Mohammed Thuraja, dwaj z zabitych byli kamerzystami, pracującymi dla tej stacji. Według jego relacji, atak na nich nastąpił po południu, gdy po nakręceniu reportażu w szpitalu jechali przez miasto Gaza samochodem z oznaczeniami prasowymi. Al Aksa podała, że samochód został trafiony pociskiem kierowanym, i pokazała spalony wrak pojazdu.
Później tego samego dnia inna izraelska rakieta zabiła pracownika prywatnego edukacyjnego radia Al Kuds. Jak podał przedstawiciel służby zdrowia Aszraf al-Kidra, pocisk uderzył w samochód mężczyzny w mieście Deir el-Balah w środkowej części Strefy Gazy.
Według izraelskiej rzeczniczki wojskowej, podpułkownik Awital Leibowicz, wstępne dochodzenie ustaliło, że wszyscy trzej zabici byli funkcjonariuszami Hamasu. Dalszych szczegółów Leibowicz nie podała. Z kolei na pytanie, czy Izrael rozszerzył zakres swych celów na dziennikarzy pracujących dla Hamasu lub innych ugrupowań zbrojnych, odpowiedziała krótko: Celem są ludzie, mający powiązania z działalnością terrorystyczną.
Mohammed Thuraja z telewizji Al Aksa zaprzeczył, by dwaj zabici kamerzyści stacji angażowali się w akty przemocy. Byli bojownikami, ale nie walczyli bronią. Walczyli swymi kamerami. Byli na polu walki, by bronić ludzi poprzez filmowanie okropnych zbrodni (izraelskiej ofensywy) i informowanie świata o nich - powiedział.
Agencja Associated Press zaznacza, że na przestrzeni lat dochodziło już do zabijania dziennikarzy, relacjonujących walki między siłami izraelskimi i kontrolującym Strefę Gazy radykalnym palestyńskim ugrupowaniem Hamas, ale żaden z nich nie zginął w zaplanowanych wcześniej atakach.