Władimir Putin nie zaskoczył podczas przemówienia przed Zgromadzeniem Federalnym, czyli połączonymi izbami rosyjskiego parlamentu. Podczas niemal dwugodzinnej przemowy powtarzał słowa o wywołaniu przez Zachód konfliktu, o konieczności pomocy mieszkańcom wschodniej Ukrainy ciemiężonym przez ukraińskich nacjonalistów. Padały też optymistyczne słowa dotyczące gospodarki Federacji, która nie poddaje się sankcjom. Jego wypowiedź w Radiu RMF24 oceniła dr Agnieszka Bryc, politolożka specjalizująca się w sprawach Rosji z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Wystąpienie Władimira Putin było przewidywalne. Rosyjski przywódca powiedział to, co przypuszczali przed jego wystąpieniem eksperci.
To wszystko było. Było oskarżanie Zachodu o to, że to Zachód wywołał wojnę, że Rosja nie jest wrogiem narodu ukraińskiego, że Zachód chce rozsadzić Rosję od środka, w zasadzie wymazać z mapy politycznej świata, czyli te wszystkie oskarżenia, które towarzyszą wystąpieniom Putina od 24 lutego - skomentowała na antenie RMF24 dr Agnieszka Bryc, politolożka specjalizująca się w sprawach Rosji z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Władimir Putin informował m.in. o tym, że Rosja i jej gospodarka doskonale sobie radzi. Roztaczał wizje i plany, które ma przeprowadzić Federacja. Pojawiły się obietnice urlopów dla wojskowych ochotników. Bezpłatna gazyfikacja placówek socjalnych, takich jak przedszkola i szpitale. Obecna była idea ożywienia portów Morza Azowskiego, które wg Putina stało się morzem śródlądowym Rosji.
Władimir Putin zwracał się także do osób mieszkających w Donbasie, których nazwał mieszkańcami "nowych regionów" Federacji Rosyjskiej. Nazywał ich przyjaciółmi i dziękował im, że mimo ukraińskiego nazistowskiego terroru wybrali podczas referendum bycie z Rosją.
Można mieć takie przekonanie graniczące z pewnością, że prezydent Putin sam wierzy w to, co mówi. On uwierzył w swoją własną dezinformację, stworzył własną wersję historii, mówił z głębokim przekonaniem, z taką emfazą. Widocznie był poruszony i nawet - mam wrażenie dosyć przejęty i zestresowany, bo mówił jak na siebie dosyć szybko. Próbował mówić ładnie, to znaczy grając pauzami i akcentując pewne treści. Natomiast ewidentnie bardzo się śpieszył - twierdzi dr Agnieszka Bryc.
Ekspertka zwróciła uwagę, że w Moskwie jest już szef chińskiej dyplomacji. Ten fakt może niepokoić nie tylko ministra Ławrowa, lecz i cały Kreml, ponieważ szef chińskiej dyplomacji przyjechał do Moskwy w ramach swojej europejskiej podróży i jest po spotkaniu z europejskimi partnerami w Monachium.
Pytanie jest takie, czy to nie będzie przypadkiem dywanik, na którym stanie prezydent Putin. Bo ponoć szef rosyjskiej dyplomacji przyjeżdża z pewnym pomysłem na to, jak zakończyć albo przyśpieszyć zakończenie tej wojny - przypuszcza dr Agnieszka Bryc i dodaje, że już od pewnego czasu obserwujemy pewną wasalizację Rosji w stosunku do Chin.