Polska będzie mogła wnioskować o całkowite odstępstwo od obowiązkowej solidarności - czyli zarówno od relokacji migrantów, kontrybucji finansowej w wysokości 20 tys. euro za nieprzyjętego migranta czy wsparcia operacyjnego - przekazało korespondentce RMF FM w Brukseli kilku unijnych dyplomatów i ekspertów, którzy brali udział w negocjacjach pakietu migracyjnego. Chodzi o uwzględnienie sytuacji kraju, który ma specyficzną sytuację geopolityczną oraz już przyjął ponad milion uchodźców.
Przypomnijmy, że 8 czerwca kraje UE przyjęły stanowisko polityczne w sprawie tzw. pakietu migracyjno-azylowego na negocjacje z Parlamentem Europejskim - przy sprzeciwie Polski i Węgier. Kilka dni później władze PiS ogłosiły referendum w sprawie relokacji.
Dyplomaci, z którymi rozmawiała korespondentka RMF FM, dziwią się, że polskie władze nie informują o wywalczonych przez siebie i Europę Środkowo-Wschodnią zapisach. W tekście przyjętego 8 czerwca dokumentu zapisano przecież możliwość "częściowego lub całkowego zwolnienia z wkładu solidarnościowego". Chodzi między innymi o zapisy artykułów 44f i 44fa. Mówią one między innymi, że kraj, który "uważa, że stoi w obliczu znaczącej sytuacji migracyjnej" może wnioskować o wyłączenie z relokacji czy jakiejkolwiek kontrybucji finansowej.
Polska - lub jakikolwiek inny kraj - będzie mógł wnioskować o odstępstwo od obowiązku wniesienia solidarnego wkładu, ale będzie to musiało zostać ocenione przez Komisję Europejską i zatwierdzone przez Radę - wyjaśnia unijny dyplomata. Przy analizie sytuacji migracyjnej danego kraju Komisja Europejska będzie brała pod uwagę między innymi liczbę uchodźców z Ukrainy.
Dokładny zapis mówi o "liczbie osób objętych tymczasową ochroną zgodnie z unijną dyrektywą z 2001 roku" (artykuł 7b). Chodzi o zastosowaną po raz pierwszy wobec uchodźców z Ukrainy dyrektywę, przyznającą im praktycznie takie same prawa - jeżeli chodzi o dostęp do rynku pracy, edukacji i pomocy socjalnej - jak unijnym obywatelom. Ten zapis jest o wiele mocniejszy niż dołączona przez Czechy deklaracja, bo będzie to obowiązującym prawem, a czeska deklaracja ma charakter wyłącznie polityczny - tłumaczy dyplomata Rady UE. Zapisano ponadto, że KE uwzględni również "ewentualne przypadki instrumentalnego traktowania migrantów" i "liczbę nielegalnych prób przekroczenia granicy". Chodzi o działania Białorusi. Bruksela będzie też uwzględniać "sytuację geopolityczną" - czyli sąsiedztwo Polski z krajem, który prowadzi działania wojenne.
Dyplomaci UE, z którymi rozmawiała dziennikarka RMF FM dziwią się, że polskie władze nie podkreślają tych zapisów, które same wynegocjowały z grupą krajów z Europy Środkowo-Wschodniej.
Przecież Polska dostała wyjątek - mówi jeden z dyplomatów. Drugi informuje: Jest przecież specjalna furtka dla Polski w związku z tym, że przyjęliście tylu uchodźców z Ukrainy.
W poprzednich wersjach dokumentu nie było na przykład w ogóle trzeciej możliwości wsparcia kraju - beneficjanta (np. Włoch) poprzez "środki operacyjne" (np. szkolenia, namioty, kontenery). W poprzednich tekstach była mowa o "sponsorowanych powrotach", czyli płaceniu za odsyłanie migrantów. Wszystkie zapisy odnoszące się do sytuacji związanej z wojną - to wynik starań Polski, krajów bałtyckich, Węgier, Słowacji czy Czech. W dodatku rozmówcy dziennikarki RMF FM przypominają, że przepisy o relokacji zaczną obowiązywać dopiero dwa lata po wejściu w życie paktu migracyjno-azylowego, czyli od 2026 roku. Tak będzie zakładając, że kompromis z Parlamentem UE wynegocjuje się w drugim półroczu tego roku, a przepisy pakietu migracyjnego (który jest szerszy niż tylko problem relokacji) wejdą w życie na początku 2024 roku.