"Kryzys uchodźców to nie jest problem (tylko) Europy" - napisał w dzisiejszym wydaniu "New York Times" historyk i pisarz, profesor Uniwersytetu Harvarda Michael Ignatieff, apelując, by uchodźców przyjęły także Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Brazylia czy wreszcie bogate kraje Zatoki Perskiej, takie jak Arabia Saudyjska. USA jak dotąd przyjęły tylko 1500 uchodźców z pogrążonej w wojnie domowej Syrii. Departament Stanu USA przewiduje, że do końca roku ta liczba się podwoi, ale zdaniem ekspertów to wciąż o wiele za mało w obliczu zaostrzającego się kryzysu uchodźców w Europie.

REKLAMA

Stany Zjednoczone i ich sojusznicy prowadzą wojnę z dżihadystami Państwa Islamskiego w Syrii - to dobrze, wszyscy się zgadzają, że stanowią oni zagrożenie. Ale czy nie mamy jakiejś odpowiedzialności wobec uchodźców uciekających przed walkami? Skoro zbroimy syryjskich rebeliantów, to czy nie powinniśmy też pomóc tym, którzy próbują się stamtąd wydostać? Skoro nie udało nam się doprowadzić do rozwiązania w Syrii, to czy nie możemy pomóc ludziom, którzy nie mogą już dłużej czekać na pokój? - pytał retorycznie Ignatieff.

O przyjęcie przez USA przynajmniej 65 tys. uchodźców z Syrii już przed wakacjami apelowała w liście do prezydenta Baracka Obamy grupa 14 senatorów. Jak dotąd ich apel pozostał bez odpowiedzi, ale - jak powiedziała jedna z sygnatariuszek listu senatorka Demokratów z Minnesoty Amy Klobuchar - opublikowane ostatnio zdjęcia uchodźców nagłośniły problem.

To okropne - powiedziała Klobuchar o zdjęciu trzyletniego chłopca, którego ciało morze wyrzuciło na plażę w Turcji. Przewidywaliśmy to. Napisaliśmy ten list, bo wiedzieliśmy, że ten humanitarny problem będzie się pogłębiał - dodała.

Trwająca od czterech lat wojna w Syrii zmusiła do ucieczki z domów już 4 mln Syryjczyków. USA są największym na świecie dawcą pomocy dla uchodźców, w tym poprzez fundusz Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) czy Światowy Program Żywnościowy. Co roku, głównie za pośrednictwem oenzetowskiej agencji ds. uchodźców, amerykańskie władze przyznają pozwolenia na pobyt w USA około 70 tys. uchodźców z całego świata.

Takie pozwolenia otrzymało dotąd tylko 1500 uchodźców z Syrii, co - jak tłumaczył w piątek rzecznik Departamentu Stanu John Kirby - wynika m.in. z długich procedur analizowania wniosków i weryfikowania osób je składających. Chodzi m.in. o zapewnienie, że do USA nie dostaną się ekstremiści z Państwa Islamskiego. Według Kirby'ego do końca roku liczba przyjętych uchodźców z Syrii się podwoi. Oczekuję, że w przyszłości ta liczba jeszcze wzrośnie - powiedział.

Niemniej zdaniem organizacji zajmujących się pomocą rozwojową USA stać na znacznie więcej. Oxfam America wezwała USA do przyjęcia 70 tys. uchodźców syryjskich, a także zwiększenia wysiłków na rzecz rozwiązania przyczyny kryzysu uchodźców, czyli wojny domowej w Syrii.

Myślę, że USA mogłyby spokojnie przyjąć 50 tys. uchodźców z Syrii, a ich integracja byłaby łatwiejsza niż w Europie Wschodniej zważywszy na to, że już mamy w USA sporą mniejszość syryjską - mówi szef organizacji zajmującej się pomocą dla uchodźców z Bliskiego Wschodu "People Demand Change" Sasha Gosh Siminoff. Według Biura Spisu Ludności z 2000 roku w USA żyje 140 tys. Amerykanów syryjskiego pochodzenia; stanowią 12 proc. arabskiej populacji w tym kraju.

Zdaniem Ignatieffa USA czy Kanada powinny przyjąć "przynajmniej po 25 tys. uchodźców syryjskich" od krajów europejskich, które nie są w stanie ulokować ich wszystkich u siebie. Zaproponował, by USA wysłały do Budapesztu czy Aten specjalne misje i na miejscu przeprowadziły odpowiednie procedury przyjmowania uchodźców. Gdy Europejczycy zobaczą, że ich demokratyczni przyjaciele są gotowi wziąć na siebie uczciwą część ciężaru, to im także będzie łatwiej wziąć na siebie swoją część - dodał Ignatieff.

(mpw)