Republikanin Mitt Romney wycofał się z wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po wynikach ostatnich prawyborów, Romney ma minimalne szanse na uzyskanie nominacji Partii Republikańskiej. Jej kandydatem będzie John McCain. Romney powiedział, że musi "odejść na bok" i usunąć się z wyścigu o prezydenturę.

REKLAMA

Nie jest to łatwa decyzja. Nikt nie lubi przegrywać - oświadczył. Były gubernator Massachusetts, a w przeszłości biznesmen i szef komitetu organizacyjnego zimowych Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City uważany był do niedawna za najgroźniejszego konkurenta McCaina.

Ten ostatni w superwtorek zdecydowanie wysforował się na czoło Republikanów ubiegających się o nominację i - w ocenie obserwatorów - na pewno ją otrzyma.

Romney rozczarował swoich sympatyków w superwtorek, wygrywając w niewielu stanach i zdobywając dużo mniej od McCaina delegatów na krajową konwencję przedwyborczą w sierpniu, która nominuje kandydata Partii Republikańskiej na prezydenta. Według komentatorów, praktycznie nie miał potem szans na nominację.

W przemówieniu zaznaczył, że wycofuje się, ponieważ zgadza się całkowicie z McCainem co do tego, że priorytetem jest obecnie wojna z islamskim terroryzmem, nie chce stać McCainowi - jako najsilniejszemu kandydatowi do nominacji - na drodze i przez to być powodem dalszych podziałów wśród Republikanów.

Przez wyborców Romney postrzegany był jako polityk niewiarygodny, nieustannie zmieniający poglądy w zależności od koniunktury. Chociaż jako gubernator Massachusetts popierał np. aborcję, w kampanii prezydenckiej przedstawiał się jako rzecznik ruchu Pro Life. Nie widziano w nim silnego przywódcy, któremu można powierzyć najwyższy urząd.

Po wycofaniu się Romneya, w wyścigu do nominacji oprócz McCaina pozostał jeszcze były gubernator Arkansas Mike Huckabee. Nadspodziewanie dobrze wypadł on w superwtorek, wygrywając w kilku stanach na południu USA. Nie daje mu się jednak większych szans na ostateczne zwycięstwo, ponieważ jego elektorat ogranicza się głównie do religijnych konserwatystów w południowym "pasie Biblijnym". W jednej z debat powiedział, że nie wierzy w teorię ewolucji Darwina, lecz raczej w kreacjonizm.