Rządząca na Ukrainie partia Sługa Narodu zastanawia się, co zrobić z członkiem frakcji Jewhenijem Braharem, który podczas programu telewizyjnego polecił emerytce sprzedać rasowego psa, by miała jak opłacić rachunki - pisze gazeta internetowa "Ukraińska Prawda".
Jewhenij Brahar w sobotę wystąpił w talk-show Hołos Naroda (Głos Ludu) na kanale 112. Mówił tam o dopłatach dla mniej zamożnych obywateli w związku z wysokimi cenami detalicznymi gazu.
Do programu zadzwoniła w pewnym momencie emerytka, która skarżyła się na wysokie ceny gazu przy niskiej emeryturze. Kobieta powiedziała, że dostaje 2 tys. hrywien (ok. 310 zł) emerytury miesięcznie, a kwota styczniowego rachunku za gaz wyniosła 1953 hrywien (303 zł), plus 154 hrywien (24 zł) za jego dostarczenie.
Przeżyć w tych warunkach rzeczywiście jest trudno, ale nie wiemy, czy słuchaczka, która dodzwoniła się do studia, nie ma jeszcze jakiejś własności, bo dopłata jest przyznawana w zależności od posiadania innego majątku i od stanu majątkowego - zastrzegł polityk.
Następnie dodał: Jeśli np. jakiś pies ekskluzywnej rasy (biega) po podwórku, to może przecież w każdym momencie sprzedać tego psa i spokojnie opłacić (rachunki).
Jeszcze tego samego dnia 25-letni deputowany przeprosił za swoje słowa. "Jest mi bardzo przykro, że moja wypowiedź na kanale 112 o dopłatach wywołał tak burzliwą reakcję. Jestem nowy w polityce i jeszcze nie nauczyłem się odpowiadać na delikatne pytania" - napisał na Facebooku.
O sprawie od razu zrobiło się głośno w ukraińskich mediach wśród internatutów i polityków. Deputowany stał się też bohaterem memów ma portalach społecznościowych.
Lider prezydenckiego ugrupowania Sługa Narodu Ołeksandr Kornijenko powiedział "Ukraińskiej Prawdzie", że frakcja zastanawia się nad tym, co dalej będzie z Braharem, jakie konsekwencje mogą być wobec niego wyciągnięte, gdyż "formalnie Jewhenij niczego nie naruszył".
Kornijenko podkreślił, że sam jest szczęśliwymi posiadaczem "nieluksusowych" rybek, których by jednak za nic nie sprzedał.