Ukraina może na długie lata stracić szansę na podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Wspólnota bowiem traci cierpliwość. Podczas poniedziałkowego spotkania szefowie unijnej dyplomacji nie zalecą podpisania umowy na szczycie w Wilnie, bo podstawowy warunek – jakim jest uwolnienie Tymoszenko - nie został spełniony.
Formalnie istnieje możliwość podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą nawet po szczycie w Wilnie, który przypada 28 i 29 listopada, bo umowa jest już wynegocjowana. Jednak zdaniem specjalisty od polityki wschodniej, eurodeputowanego Paweła Kowala, zmienią się warunki polityczne. Będzie zbyt duże rozczarowanie i zniechęcenie. Ponadto będą wybory europejskie i na Ukrainie. Faktycznie kalendarz polityczny jest nieubłagany - podkreśla. Według europosła, jeżeli nie uda się podpisać umowy w Wilnie, to najwcześniej będzie to możliwe dopiero latem 2015 roku.
Dzisiejszy niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że UE nie powinna obecnie, nawet w przypadku pozostania Julii Tymoszenko w więzieniu, podejmować ostatecznej decyzji w sprawie Ukrainy, lecz powinna zaczekać na wyrok Trybunału w Strasburgu. Ten w kwietniu tego roku orzekł, że aresztowanie byłej premier Ukrainy podczas jej procesu sądowego w sierpniu 2011 r. było niezgodne z prawem i naruszyło Europejską Konwencję Praw Człowieka. Drugi pozew, który znajduje się w Trybunale, dotyczy wyroku skazującego ją na siedem lat więzienia.
Korespondent gazety tłumaczy, że jeśli Trybunał w Strasburgu potwierdzi wyrok na Tymoszenko, to poparcie UE dla niej straci sens i zniknie przeszkoda dla podpisania umowy. Jeśli natomiast sędziowie uznają, że była premier więziona jest bezprawnie, to stanowisko Europejczyków w sporze z Janukowyczem zostanie znacznie wzmocnione.
(mal)