Dymisja Mirosława Drzewieckiego to na razie najpoważniejszy efekt tzw. afery hazardowej. Informację o odejściu ministra sportu natychmiast podchwyciła Ukraina. Tamtejsze portale internetowe wiążą dymisję Drzewieckiego z korupcją, do której miało dojść podczas polskich przygotowań do Euro 2012.
Reporter RMF FM Krzysztof Zasada był przekonany, że w ukraińskich komentarzach da się wyczuć pewną satysfakcję. Wszak to Polska jawi się we wspólnych przygotowaniach do mistrzostw. Nasz dziennikarz zdziwił się, bo wśród internautów wywiązała się swoista dyskusja o bezkarnej ukraińskiej korupcji. Duży szacunek. Taka dymisja u nas wciąż jest nie do pomyślenia - stwierdził jeden z ukraińskich internautów. Ukraińscy politycy! Co to znaczy podać się do dymisji za korupcję? - zapytał inny użytkownik Internetu.
Trudno się jednak dziwić tym komentarzom. W ostatnim raporcie korupcyjnym Transparency International Ukraina znalazła się na 142 miejscu na 180 państw. Zdominowana przez opozycję parlamentarna komisja śledcza zarzuciła ministerstwu sportu zawyżenie wartości prac na stadionie olimpijskim w Kijowie, gdzie ma się odbyć finał Euro 2012. W raporcie była mowa o jawnej kradzieży pieniędzy. Resort odrzucił te oskarżenia.