Nie pójdziemy w ślady władz USA i nie wycofamy naszych dyplomatów z Ukrainy - oświadczył w poniedziałek w Brukseli przed rozpoczęciem spotkania z ministrami spraw zagranicznych krajów UE wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. zagranicznych Josep Borrell.
Będziemy wzmacniać nasze stanowisko wobec rosyjskich prób podważania architektury bezpieczeństwa w Europie i odbudowywania przestarzałych stref wpływów - zadeklarował Borrell w krótkim oświadczeniu dla dziennikarzy.
Poproszony o komentarz w sprawie decyzji Departamentu Stanu USA, który w niedzielę polecił rodzinom całego amerykańskiego personelu ambasady w Kijowie opuszczenie kraju i zezwolił na wyjazd z Ukrainy pracownikom technicznym, Hiszpan stwierdził: Nie pójdziemy w te ślady. (...) Uważam, że nie powinniśmy dramatyzować. Dopóki trwają negocjacje - a trwają - nie powinniśmy opuszczać Ukrainy. Nie ma powodu, żeby to robić. Chyba, że sekretarz stanu (Antony) Blinken udzieli nam informacji, które uzasadnią te działania.
Borrell zaznaczył przy okazji, że "wszyscy członkowie Unii Europejskiej są partnerami godnymi zaufania" i "demonstrują bezprecedensową jedność w związku z sytuacją na Ukrainie".
Dopytywany o ewentualne sankcje wobec Rosji szef dyplomacji UE skonstatował, że proces nakładania restrykcji jest złożony.
Decyzję o nałożeniu sankcji podejmuje Rada UE na propozycję wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych, czyli moją, lub państwa członkowskiego. Chcemy działać w ścisłej koordynacji z naszymi sojusznikami, zwłaszcza z USA, Kanadą, Wielką Brytanią. Pracujemy nad pakietem mocnych sankcji. Nic konkretnego nie zostanie dziś jednak zaaprobowane, bo jest to trwający proces. Wszystko będzie gotowe wtedy, kiedy będzie potrzebne, ale nie będziemy ogłaszać żadnych konkretnych środków dzisiaj - zastrzegł Borrell.
Ministrowie spraw zagranicznych krajów UE będą w poniedziałek rozmawiać o sytuacji na Ukrainie również z szefem amerykańskiej dyplomacji Antonym Blinkenem za pośrednictwem łącza wideo.