W szpitalu w Houston w Teksasie pomyślnie zakończyła się operacja Lecha Wałęsy. Byłemu prezydentowi wszczepiono rozrusznik serca. Dzięki udanemu zabiegowi Wałęsa uniknie lub przynajmniej odsunie w czasie konieczność przeszczepu serca.
Lech Wałęsa będzie mógł opuścić klinikę już na początku przyszłego tygodnia. Wszystko poszło zgodnie z planem, więc teoretycznie legendarny przywódca „Solidarności” mógłby wyjść już w sobotę, ale szpital – mając takiego pacjenta – woli być ostrożna i upewnić się, że wszystko jest w porządku. Lekarze muszą skontrolować wszystkie parametry pracy serca. Pierwsze obserwacje są bardzo optymistyczne. Mówi się o dobrym samopoczuciu pacjenta, więc niedługo Wałęsa będzie mógł wrócić do zaplanowanych zajęć, w tym wykładów w Meksyku.
To, co przeszedł były prezydent to raczej zabieg niż typowa operacja. Lekarze nie rozcięli klatki piersiowej, by dostać się do serca, tylko wkłuli się w żyłę. Tam wprowadzili miniaturowe elektrody, które później bardzo powoli przesunęli w kierunku serca. Ich położenie było cały czas kontrolowane za pomocą roentgena.
Kiedy elektrody udało się już umieścić w komorze serca, pacjentowi został wstrzyknięty sam rozrusznik. To urządzenie wielkości pudełka zapałek, a jego zadaniem jest regulacja prawidłowego bicia serca. Jeśli zacznie bić za wolno, rozrusznik automatycznie się włącza i za pomocą impulsów elektrycznych wymusza dodatkowe skurcze i poprawia krążenie krwi.
Kardiostymulatory - popularnie zwane rozrusznikami serca – są bardzo popularne. W Polsce ma je około stu tysięcy ludzi.