"Po pięciu latach mam dość bycia głównym europejskim biurokratą. Jestem gotowy do walki i mam nadzieję, że wy też" - mówił szef Rady Europejskiej Donald Tusk do działaczy Europejskiej Partii Ludowej, którzy na kongresie wybierają go na szefa ugrupowania.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Donald Tusk: Moje poglądy nie są poglądami większościowymi w Polsce
W przemówieniu podczas kongresu EPL w Zagrzebiu Tusk przedstawił swoją wizję i zagrzewał polityków europejskiej centroprawicy do działania, apelując, by przeciwstawiali się populistom.
Stańmy razem na tym najważniejszym polu politycznej bitwy, przeciwstawiając się nieodpowiedzialnym populistom, będąc partią odpowiedzialną i popularną. Po pięciu latach mam dość bycia głównym europejskim biurokratą. Jestem gotowy do walki, mam nadzieję, że wy też - powiedział były polski premier.
Tusk zdradził też, jak doszło do wysunięcia jego kandydatury na przewodniczącego EPL. Jak mówił, rok temu obecny przewodniczący partii Joseph Daul podczas spotkania zasugerował mu, by został jego następcą. Tak dobrze zająłeś się tym pomysłem, że jestem jedynym kandydatem - powiedział były premier, zwracając się do francuskiego polityka. Przyznał, że jest młodszy niż Daul, ale - jak mówił - nie można udawać, że to zmiana pokoleniowa, bo jest w partii ponad 25 lat.
Polski polityk zaznaczył, że jako jedyny kandydat na szefa EPL nie będzie udawał, że prowadzi kampanię wyborczą, skupi się za to na jednym, najważniejszym jego zdaniem wyzwaniu dla tej rodziny politycznej. Jak tłumaczył, do niedawna wielu myślało, że wraz nowoczesnością potrzeby takie jak bezpieczeństwo i identyfikacja stracą na znaczeniu i w konsekwencji zmieni się rola państwa i władz publicznych.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Dziś bardziej niż w przeszłości strach odgrywa w polityce największą rolę. Większość ludzi troszczy się bardziej o swoje bezpieczeństwo niż o cokolwiek innego, np. w takich momentach jak kryzys migracyjny czy nowa fala terroryzmu - mówił Tusk.
Jak podkreślał, wsparcie opinii publicznej otrzymują ci, którzy najbardziej mogą odpowiedzieć na potrzebę bezpieczeństwa. W czasach niepewności, a prawdopodobnie nie będzie innych czasów, gdy wszystko się zmienia wokół nas, ludzie chcą pewności, że ci u władzy ich nie porzucą, nie odwrócą się od nich. Gdy ludzie zostaną zostawieni sami sobie, zaczynają rozglądać się za tymi, którzy oferują im opiekę i uwagę - przestrzegał Tusk.
Jak zaznaczył, ludzie chcą być częścią większej społeczności i być z niej dumni. Dlatego - przekonywał - "tak łatwo jest zdobyć ich serca tym, którzy głośno krzyczą "wstańcie z kolan", "uczyńcie swój kraj znowu wielkim", "odzyskajcie kontrolę". Według szefa Rady Europejskiej, ci którzy znajdą właściwy kod, "kod godności", otrzymają głosy.
Ludzie mają potrzebę porządku, harmonii i zrozumienia świata wokół siebie. Dlatego wszyscy musimy być głęboko zakorzenieni w naszych tradycjach, zrozumiałych kodach kulturowych i miejscach, które nazywamy naszymi (...). Ludzie chcą być częścią większej społeczności, z którą wiedzą, jak się identyfikować: przez język, religię czy wspólne zrozumienie historii. Najczęściej to naród jest taką społecznością - mówił Tusk.
Przestrzegał przed wyrzucaniem z politycznego słownika i aksjologii terminu "ojczyzna", bo - jak mówił - bez niego bardzo trudno wykonać kluczowe zadanie zapewnienia poczucia bezpieczeństwa ludziom. W żadnym razie nie możemy zrezygnować z tego zadania. Jest ono zakodowane w genach chrześcijańskiej demokracji - przekonywał.
Nie wymieniając nikogo z nazwiska, Tusk podkreślał, że nie można oddawać sfery bezpieczeństwa i porządku politycznym populistom, manipulatorom i autokratom, którzy prowadzą ludzi do przekonania, że wolności nie da się pogodzić z bezpieczeństwem, a ochrony granic i terytorium nie da się pogodzić z liberalną demokracją, skutecznym zarządzaniem, rządami prawa.
To jest istota naszej wewnętrznej debaty w Europejskiej Partii Ludowej. Chciałbym, abyśmy zakończyli ją jak najszybciej z oczywistym wnioskiem: nie poświęcimy wartości takich jak swobody obywatelskie, praworządność i przyzwoitość w życiu publicznym na ołtarzu bezpieczeństwa i porządku, ponieważ po prostu nie ma takiej potrzeby, ponieważ to się nawzajem nie wyklucza. Jeśli ktoś nie może tego zaakceptować, de facto stawia się poza naszą rodziną - mówił.
Słowa te zostały odebrane jako wyraźna aluzja do działań premiera Węgier Viktora Orbana, którego partia Fidesz jest zawieszona w prawach członka EPL za działania krytykowane przez Brukselę.
Tusk apelował, by pamiętać, że w polityce wrażenia są czasem ważniejsze niż fakty. Przywoływał przy tym kryzys migracyjny, w czasie którego - jak mówił - niektórzy bardzo ciężko pracowali, aby powstrzymać falę nielegalnych migrantów z Turcji, a inni uciekali się do stawiania ogrodzeń i wieszania billboardów z antyimigracyjną propagandą.