Po nalotach na siły kurdyjskie w północno-wschodniej Syrii Turcja ogłosiła początek fazy lądowej swej ofensywy w Syrii. Informację podało na Twitterze tureckie ministerstwo obrony.
Tureckie oddziały i syryjscy rebelianci, którzy są ich sojusznikami, wkroczyli na tereny na północnym wschodzie Syrii - przekazał resort.
Wcześniej tego dnia w tym rejonie tureckie lotnictwo i artyleria rozpoczęły ofensywę, atakując cele kurdyjskich milicji o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG). W nalotach zginęło dwóch cywili - podało AFP, powołując się na siły kurdyjskie.
Operacja jest wymierzona w YPG oraz bojowników dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie.
Ankara uważa YPG za organizację terrorystyczną będącą przedłużeniem zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). YPG jednocześnie stanowią główny trzon wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów w tym kraju.
Wielka Brytania, Belgia, Francja, Niemcy i Polska zażądały zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ w celu omówienia tureckiej ofensywy w Syrii.
Spotkanie odbędzie się w czwartek za zamkniętymi drzwiami. Francja "zdecydowanie potępiła" operację Turcji w Syrii, a Niemcy wezwały do jej zakończenia.
Z kolei szef NATO Jens Stoltenberg wezwał Turcję do powściągliwości.
Prezydent USA Donald Trump wydał oświadczenie, w którym napisał, że atak Turcji na Syrię to "zły pomysł", którego USA nie popierają. Wezwał też Ankarę do chronienia mniejszości religijnych w Syrii.
Stany Zjednoczone nie popierają tego ataku i dały Turcji jasno do zrozumienia, że ta operacja to zły pomysł. (...) Turcja zobowiązała się do chronienia ludności cywilnej, chronienia mniejszości religijnych, włącznie z chrześcijanami, oraz że nie dopuści do kryzysu humanitarnego - napisał Trump, zapewniając, że Waszyngton rozliczy Ankarę z tych obietnic.