Po kilkunastu godzinach poszukiwań służby ratownicze znalazły szczątki maszyny i zwłoki pilotów śmigłowca, który rozbił się w sobotę w zachodniej Turcji. Jedna z ofiar to Polak. Kontakt radiowy ze śmigłowcem stracono wczoraj po południu, gdy znajdował się niedaleko miasta Mudurnu.
Na temat przyczyn katastrofy jeszcze nic nie wiadomo. Zostanie to zbadane później. Na razie tylko wiemy, że obaj piloci nie żyją. Wydział konsularny zajmie się kontaktem z rodziną - powiedziała w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrycja Ozcan - rzeczniczka polskiej ambasady w Turcji.
Maszyna, w której znajdowały się tylko dwie osoby, zaginęła w sobotę. Rozpoczęto poszukiwania z ziemi i powietrza, jednak w nocy akcja z powietrza została wstrzymana ze względu na bardzo trudne warunki atmosferyczne. Wznowiono ją dzisiaj rano z udziałem tureckich śmigłowców wojskowych.
Należący do prywatnej firmy śmigłowiec typu ec-35 leciał z Polski. Był wyczarterowany przez tureckie ministerstwo zdrowia. W sobotę rano wystartował z Sofii, gdzie prawdopodobnie piloci nocowali. Miał międzylądowanie w Stambule, konieczne, aby zatankować przed dalszym lotem do Ankary. Ostatni komunikat, jaki wieża kontroli lotów otrzymała od pilotów, informował o bardzo złych warunkach pogodowych.