"Bilans ofiar śmiertelnych piątkowego trzęsienia w Izmirze wzrósł do 58" – poinformował w niedzielę w swym wystąpieniu telewizyjnym prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Szef państwa podał też, że całkowita liczba rannych sięga już 896 osób.
W rezultacie trzęsienia ziemi zginęło w sumie 58 naszych obywateli, a 896 odniosło rany - powiedział Erdogan, który w sobotę wieczorem odwiedział miejsce tragedii. Wcześniej w niedzielę wiceprezydent Turcji Fuat Oktay mówił o 51 ofiarach. Zapewnił przy tej okazji, że akcja ratownicza będzie kontynuowana. Ekipy ratownicze ostrzegają jednak, że szanse na znalezienie żywych ludzi maleją z godziny na godzinę. W ich ocenie pod gruzami może być jeszcze co najwyżej dziesięciu żywych. W niedzielę o świcie wydobyto spod gruzów mężczyznę, który spędził tam ponad 33 godziny - podały tureckie media.
Najbardziej dotkniętym wstrząsami okazało się miasto Bayrakli bezpośrednio przylegające do Izmiru. To właśnie tam doszło do największych zniszczeń materialnych i strat w ludziach - pisze francuska agencja AFP.
Spod gruzów kilkunastu domów, które legły w gruzach w piątek, wydobyto co najmniej 103 osoby, które odniosły rany, ale udało im się przeżyć.
Trzęsienie o magnitudzie 7,0 nawiedziło prowincję Izmir oraz pobliską grecką wyspę Samos na Morzu Egejskim w piątek o godz. 13.51 czasu lokalnego (godz. 15.51 w Polsce).
Epicentrum było zlokalizowane w pobliżu miasta Karlovasi na wyspie Samos, a źródło wstrząsów (hipocentrum) znajdowało się na głębokości 16 km pod powierzchnią - podały amerykańskie służby sejsmologiczne USGS.
W Izmirze od piątku trwa akcja ratownicza. Nie przerywano jej w nocy, kontynuowana była przez całą sobotę i niedzielę. Większość ofiar śmiertelnych to mieszkańcy tureckiego Izmiru, ale zginęły też dwie osoby na wyspie Samos. Chodzi o nastolatków, na których runęła ściana walącego się budynku.
W obliczu tragedii, która dotknęła zarówno Turcję, jak i Grecję oba kraje postanowiły zawiesić narastające od wielu miesięcy animozje i obiecały sobie wzajemną pomoc w obliczu tragedii - pisze agencja AFP.
Akcja ratunkowa jest prowadzona w bardzo trudnych warunkach, bo od chwili trzęsienia odnotowano łącznie 400 wstrząsów wtórnych, z czego 30 to drgania o magnitudzie 4,0 - poinformowała w sobotę turecka agencja ds. klęsk żywiołowych Afad.
W działania ratunkowe zaangażowanych jest łącznie 4 tys. ratowników i około dwudziestki psów tropiących. Ekipy ratownicze korzystają ze specjalistycznego sprzętu, mają do swej dyspozycji 475 pojazdów.
To już drugie tak silne trzęsienie ziemi w Turcji w tym roku - zaznacza w komentarzu BBC. Tureckie media, które szeroko naświetlają tragiczne wydarzenia w Izmirze i prowadzoną tam akcję ratowniczą, nie kryją obaw, że zwiększona aktywność sejsmiczna w Azji Mniejszej będzie skutkować kolejnymi silnymi wstrząsami.
W trzęsieniu ziemi o magnitudzie 7,4 z 1999 roku życie straciło 17 tys. osób, z czego około tysiąc w samym tylko Stambule - przypomina AFP. To historyczne miasto również może być zagrożone - podkreśla francuska agencja.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trzęsienie ziemi w Turcji. 17 osób nie żyje, ponad 700 rannych