Prezydent Donald Trump podpisał w środę ustawę Kongresu USA o poparciu dla prodemokratycznych demonstrantów w Hongkongu, co - jak się uważa - wywoła gniewną reakcję Chin. Może to utrudnić znajdujące się w delikatnej fazie negocjacje handlowe między obu państwami.
"Ustawa o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu" została w ub. tygodniu jednogłośnie uchwalona przez Senat. W Izbie Reprezentantów tylko jeden deputowany był przeciw.
Ustawa zobowiązuje Departament Stanu do składania okresowych (co najmniej co roku) raportów zaświadczających, iż Hongkong ma wystarczającą autonomię aby korzystać z przywilejów handlowych USA. Przewiduje także sankcje za łamanie praw człowieka.
NIE PRZEGAP: Trump: Gdyby nie ja, Hongkong byłby zmiażdżony w 14 minut
Trump podpisał również drugą ustawę zabraniającą eksportu do Hong Kongu środków i broni do walki z demonstrantami, takich jak gaz łzawiący, rozpylacze pieprzu, gumowe kule i broń hukową.
Podpisałem te ustawy z szacunku dla prezydenta Xi, Chin i mieszkańców Hongkongu. Promulgowałem je w nadziei, że przywódcy i przedstawiciele Chin i Hongkongu będą w stanie w sposób przyjazny przezwyciężyć dzielące ich rozbieżności, co doprowadzi do trwałego pokoju i prosperity dla wszystkich - głosi oświadczenie prezydenta.
Reuter zauważa, że wcześniej Trump unikał jasnej deklaracji czy podpisze te ustawy, miał nawet rozważać zastosowanie weta. Ustawy mogą bowiem znacznie skomplikować negocjacje z Chinami na temat zakończenia przedłużającej się wojny handlowej. Zakończenie tej wojny jest jednym z priorytetów Trumpa przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.
Pekin potępił obie ustawy określając je jako "daleko posuniętą ingerencję w sprawy wewnętrzne Chin i naruszenie prawa międzynarodowego". Zagroził też niesprecyzowanymi bliżej "zdecydowanymi kontrposunięciami". W opublikowanym komunikacie podkreślono, że Stany Zjednoczone "poniosą konsekwencje chińskich kontrposunięć", jeśli będą nadal "działać arbitralnie" wobec Hongkongu.
Władze Hongkongu wyraziły natomiast w czwartek "głębokie ubolewanie" z powodu podpisania przez Trumpa ustaw wspierających prodemokratycznych demonstrantów i oskarżyły Waszyngton o ingerencję w swoje sprawy wewnętrzne.
Przejmując Hongkong od Brytyjczyków w 1997 r. Pekin zobowiązał się zapewnić temu miastu, będącym jednym ze światowych centrów handlowych i finansowych, "szeroką autonomię" na okres 50 lat.
Na tej podstawie USA przyznały Hongkongowi specjalny status w relacjach handlowych. Protestujący na ulicach miasta od wielu tygodni, twierdzą, że ta autonomia jest stale ograniczana. Niedawne wybory do rad dzielnic w Hongkongu przyniosły zdecydowane zwycięstwo zwolennikom demokracji.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Spektakularne zwycięstwo obozu demokratycznego w wyborach w Hongkongu