Prezydent USA Donald Trump powiedział w poniedziałek, po ustąpieniu prezydenta Boliwii Evo Moralesa, że wydarzenia w tym kraju to silny sygnał dla nielegalnych reżimów w Wenezueli i Nikaragui - relacjonuje Reuters.
Trump nazwał też ustąpienie prezydenta Boliwii "znaczącym momentem dla demokracji na Zachodniej Półkuli". Dodał, że rezygnacja Moralesa ocaliła demokrację dla Boliwijczyków.
"Stany Zjednoczone składają wyrazy szacunku narodowi boliwijskiemu za to, że domagał się wolności oraz boliwijskiej armii za to, że dotrzymała swej przysięgi, by chronić nie pojedynczą osobę, ale konstytucję Boliwii" - napisał prezydent w komunikacie.
Wysokiej rangi przedstawiciel Departamentu Stanu powiedział, że USA apelują do Wielonarodowego Zgromadzenia Legislacyjnego - parlamentu Boliwii - by zebrało się szybko, aby przyjąć rezygnację Moralesa i postępowało zgodnie z konstytucją, starając się wypełnić "polityczną próżnię", jaka powstała po odejściu prezydenta.
Przedstawiciel amerykańskiej dyplomacji dodał, że USA wzywają wszystkie strony konfliktu w Boliwii, aby powtrzymały się od przemocy i respektowały rządy prawa. Podkreślił też, że Waszyngton nie uważa rezygnacji Moralesa za wynik zamachu stanu, ale postrzega jego odsunięcie od władzy jako wyraz woli narodu, który miał dość ignorowania jego woli.
Tuż po telewizyjnym oświadczeniu prezydenta w niedzielę o rezygnacji z urzędu dowódca boliwijskich sił zbrojnych generał Williams Kaliman poinformował, że to armia zmusiła Moralesa do ustąpienia.
Prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador oraz szef tamtejszej dyplomacji Marcelo Ebrard ogłosili w poniedziałek, że zmuszenie Moralesa do ustąpienia było puczem. Również prezydent elekt Argentyny Alberto Fernandez uznał sposób odsunięcia prezydenta Boliwii od władzy za zamach stanu.
Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) poinformowała, że jej nadzwyczajne spotkanie w sprawie sytuacji w Boliwii zostanie zwołane we wtorek w jej biurze w Waszyngtonie. Sesja została zorganizowana na apel USA, Wenezueli, Brazylii, Kanady, Kolumbii, Gwatemali, Peru i Dominikany.
Siły zbrojne Boliwii wydały komunikat, w którym zapewniają, że będą chronić "najważniejsze usługi publiczne". W La Paz już w nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do zamieszek i napadów na sklepy; zwolennicy Moralesa ustawili barykady na głównej drodze prowadzącej na najważniejsze lotnisko w kraju. Wielki mural w pobliżu portu lotniczego głosi "Evo: naród cię potrzebuje".
Według Reutera gangi wszczęły zamieszki nie tylko w La Paz, ale też i innych miastach kraju, podpalano prywatne firmy i rezydencje, a zwolennicy Moralesa starli się z przedstawicielami opozycji. Transport publiczny został wstrzymany w La Paz, zamknięto większość szkół i sklepów.