Co najmniej 39 osób zginęło, a 10 zostało rannych po tym, jak autokar z włoskimi pielgrzymami przebił barierkę na autostradzie i spadł ok. 30 metrów ze skarpy w pobliżu miejscowości Avellino. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tragedii.
Na miejscu wypadku bardzo długo trwała akcja ratunkowa. Ratownicy rozcinali karoserię wraku i co jakiś czas przerywali pracę, by posłuchać, czy nikt nie wzywa pomocy.
Wiadomo już, że wśród zabitych jest kierowca autobusu. Rannych zostało 10 pasażerów. Są w tej grupie kobiety i dzieci.
Autokarem podróżowało około 50 osób pochodzących z okolic Neapolu, w tym wiele dzieci. Włoskie media podały, że to pielgrzymi, którzy odwiedzili miejsca związane ze świętym Ojcem Pio, m.in. miejsce jego urodzenia.
Przed przebiciem barierki autokar uderzył w kilka samochodów, które zwolniły, bo na autostradzie tworzył się korek. Nie wiadomo jeszcze, czy kierowcy lub pasażerowie tych aut zostali poszkodowani.
Świadkowie wypadku podkreślają, że autokar jechał z normalną prędkością. Sugerują też, że mógł mieć problemy z hamulcami. Lokalne media nie wykluczają również innych przyczyn tragedii: np. zaśnięcia kierowcy czy pęknięcia opony.
Około południa ambasada RP w Rzymie poinformowała, że wśród rannych i ofiar wypadku pod Avellino nie ma Polaków.
Wypadek autokaru pod Avellino jest jednym z najtragiczniejszych tego typu incydentów, do których doszło w minionych latach w Europie. W marcu 2012 roku w Szwajcarii w wypadku belgijskiego autokaru zginęło 28 osób, w tym 22 dzieci.