​Wielkie dziennikarskie śledztwo niemal na całym globie. Narodowe Archiwa Stanów Zjednoczonych ujawniły prawie 3 tysiące dokumentów związanych z dochodzeniami przeprowadzonymi po zamordowaniu 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy’ego. Odtajnienie niektórych materiałów zostało w ostatniej chwili zablokowane przez Donalda Trumpa, który w notatce służbowej napisał, że "nie miał innego wyjścia".

REKLAMA

Prezydent John F. Kennedy został zastrzelony 22 listopada 1963 roku, kiedy przejeżdżał kabrioletem przez śródmieście Dallas w stanie Teksas.

O zamordowanie prezydenta oskarżono 24-letniego Lee Harveya Oswalda. Ten przekonywał, że to nie on zastrzelił prezydenta i jest jedynie "kozłem ofiarnym". Sam Oswald został 24 listopada zastrzelony przez Jacka Ruby’ego, amerykańskiego gangstera.

Wśród ujawnionych dokumentów w oczy rzuca się notatka dyrektora FBI J. Edgara Hoovera z 24 listopada 1963 roku, w której napisał, że Oswaldowi, już zaraz po zatrzymaniu, grożono śmiercią. Według Hoovera, w noc przed zabójstwem Oswalda do biura w Dallas zadzwonił mężczyzna, który "spokojnym głosem oznajmił, że jest członkiem komitetu, który zamierza go zamordować".

Powiadomiliśmy szefa policji, który zapewnił nas, że Oswald będzie miał wystarczającą ochronę. Rano ponownie zadzwoniliśmy do komisarza, który raz jeszcze zapewnił nas, że zapewnią Oswaldowi bezpieczeństwo - pisał Hoover.

Szef FBI pisał także, że nie posiada konkretnych informacji o Jacku Ruby’m, zabójcy Oswalda. Hoover napisał jedynie, że jego prawdziwe nazwisko to Rubinstein, i że może mieć powiązania z kryminalnym półświatkiem w Chicago.

Biuro liczyło także, że Oswald na łożu śmierci zdradzi jakieś szczegóły zamachu na JFK. Wysłano agenta, jednak zamachowiec niczego nie powiedział.

Z ujawnionych dokumentów wynika, że FBI już wtedy obawiało się teorii spiskowych. Hoover nie był pewien, czy Amerykanie uwierzą, że Oswald był zabójcą prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza, gdy ten został zabity przez gangstera. Szef FBI twierdził, że Biuro potrzebuje twardych dowodów na to, że Oswald był zamachowcem.

Kuba i ZSRR na celowniku

Choć kubański lider Fidel Castro zaprzeczył, że jego kraj miał związek ze śmiercią prezydenta USA, to CIA zaznacza, że po zamachu na JFK kubański ambasador miał wyrazić "rozkoszną radość". Z kolei kubański oficer wywiadu miał wyznać, że znał Oswalda, który był "dobrym strzelcem".

Dwa miesiące przed zamachem na Kennedy’ego Oswald był w Meksyku, gdzie rozmawiał z konsulem Związku Radzieckiego Walerijem Władimirowiczem Kositkowem. Kositkow miał być także agentem KGB i członkiem tzw. Wydziału 13, jednostki odpowiedzialnej za "sabotaż i zabójstwa na zlecenie".

Sowieckie obawy

Według ujawnionych dokumentów w sprawie zabójstwa JFK, przywódcy Związku Radzieckiego uważali Oswalda za "neurotycznego maniaka, nielojalnego wobec swojego kraju i wszystkich innych".

Sowieci obawiali się, że za zabójstwem Kennedy’ego mogła stać jakaś organizacja związana albo z prawicowymi bojówkami, albo z następcą JFK, Lyndonem Johnsonem. Co ciekawe, sam Johnson uważał, że morderstwo prezydenta było odwetem za zabójstwo wietnamskiego lidera Ngo Dinh Diema, który zginął podczas puczu zaledwie trzy tygodnie przed Kennedym.

Z "okołoradzieckich" materiałów wynika także, że Rosjanie obawiali się wojny. Uważali, że “bez przywództwa, jakiś nieodpowiedzialny amerykański generał może wystrzelić głowicę na Związek Radziecki".

Tajemniczy telefon

Cztery dni po śmierci JFK do FBI trafiła notatka informująca, że dziennikarz brytyjskiego Cambridge News dostał podejrzany telefon.

22 listopada 1963 roku - zaledwie 25 minut przed zamachem - do reportera zadzwonił mężczyzna, który polecił skontaktowanie się z ambasadą amerykańską w Londynie w sprawie "dużego newsa". Mężczyzna potem się rozłączył.

Dziennikarz po informacji o śmierci prezydenta zadzwonił na policję i poinformował o podejrzanym telefonie.

Śledczy zaznaczyli jednak, że takie podejrzane anonimowe telefony o "przypadkowej naturze" zdarzały się w tamtym roku dość często.