Afgańscy talibowie zajęli Herat, trzecie pod względem wielkości miasto Afganistanu - poinformowały lokalne władze. To już 11. stolica prowincji, która w ciągu ostatnich sześciu dni wpadła w ręce islamskich bojowników.
Jak pisze agencja AFP, siły rządowe, nie stawiając oporu, opuściły miasto, "aby zapobiec dalszym zniszczeniom" i wycofały się do bazy wojskowej w sąsiednim miasteczku Guzara.
Herat - położony na zachodzie Afganistanu i w odległości 150 km od granicy z Iranem - to stolica prowincji o tej samej nazwie, a także ważny w kraju ośrodek handlowy i komunikacyjny, trzecie co do wielkości afgańskie miasto, zamieszkane przez niespełna milion ludzi.
Herat był oblężony przez talibów od kilku tygodni, a na jego obrzeżach toczyły się zacięte walki.
Wróg uciekł (...) Dziesiątki pojazdów wojskowych, broni i amunicji wpadły w nasze ręce - oświadczył po zdobyciu miasta rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid.
Wcześniej talibowie opanowali prawie całą prowincję Herat, w tym najważniejsze przejście graniczne z Iranem, Islam Kala.
W czwartek rano bojownicy talibscy przejęli miasto Ghazni, stolicę prowincji o tej samej nazwie we wschodnim Afganistanie.
Ghazni jest najbliżej położoną stołecznego Kabulu regionalną stolicą, którą talibowie zdobyli od rozpoczęcia ofensywy w maju, gdy zaczęło się ostateczne wycofywanie z Afganistanu sił zagranicznych.
Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price poinformował, że USA wyślą tymczasowo dodatkowe wojska do Afganistanu, by ewakuować część pracowników ambasady w Kabulu. Przyspieszona zostanie też ewakuacja afgańskich współpracowników USA.
Price oznajmił na konferencji prasowej, że misja żołnierzy będzie miała tymczasowy charakter, a ambasada USA pozostanie otwarta, choć zostaną w niej tylko najbardziej niezbędni pracownicy.
Chcę się wyrazić bardzo jasno: ambasada pozostanie otwarta i planujemy kontynuować pracę dyplomatyczną w Afganistanie - stwierdził rzecznik. Jak dodał, sprawa była przedmiotem rozmowy szefów dyplomacji i Pentagonu z prezydentem Afganistanu Aszrafem Ghanim.
Zapowiedział również, że USA nadal będą prowadzić operacje antyterrorystyczne w kraju. Price zapowiedział także przyspieszenie transportu afgańskich tłumaczy i innych pomocników sił USA, którym przysługują specjalne wizy. Tylko w czwartek w ten sposób wywieziono z kraju 1,2 tys. Afgańczyków, a kolejne loty, w tym do bazy wojskowej Fort Lee w Wirginii, będą odbywać się codziennie.
Price wyraził głębokie zaniepokojenie postępami Talibów i wzrostem przemocy. Powtórzył też, że jakakolwiek siła, która przejmie władze w Afganistanie z użyciem przemocy nie będzie prawowita i nie zostanie uznana przez społeczność międzynarodową.
Jak podała reporterka CNN w Kabulu Clarissa Ward, na miejscu panuje atmosfera lęku i "prawie paniki".
Nic, co dziś usłyszeliśmy z Departamentu Stanu, nie złagodzi tych nastrojów, a wręcz wzmocni przekonanie, że sytuacja jest rzeczywiście bardzo poważna - powiedziała korespondentka.
Mimo niespodziewanie szybkiego tempa militarnych postępów Talibów, Biały Dom nie zamierza zmieniać decyzji o wycofaniu wojsk z Afganistanu. Prezydent Joe Biden stwierdził we wtorek, że "Afgańczycy muszą chcieć walczyć" o swój kraj i są zdolni do odparcia ataku Talibów.
W ciągu niespełna tygodnia talibowie przejęli kontrolę nad 11 z 34 stolic afgańskich prowincji, w tym nad siedmioma na północy kraju, która uchodziła do tej pory za najbardziej spokojną i bezpieczną część kraju, z niewielką liczbą talibów i mieszkańcami ostro sprzeciwiającymi się obecności tam islamskich bojowników.
Wcześniej AFP informowała, że negocjatorzy rządowi z Kabulu zaoferowali talibom porozumienie o podziale władzy w zamian za zakończenie działań zbrojnych. Talibowie na razie nie odpowiedzieli na tę propozycję.