W Guantanamo osadzonych jest wciąż 149 więźniów, w tym dwóch właśnie wygrało sprawę przeciw Polsce w trybunale w Strasburgu. Trzymani tu bezterminowo, żyją w stanie prawnego zawieszenia i niepewności, czy kiedyś wyjdą. Tylko garstce postawiono formalne zarzuty.
Brodaty mężczyzna w białym kombinezonie i słuchawkach bezprzewodowych na uszach ogląda arabską telewizję. Drugi, też brodaty, w małej czapeczce do modlitwy i z jabłkiem w ręku przeszedł tuż obok weneckiego lustra, nie wiedząc że jest obserwowany. To tzw. ulegli więźniowie. Za dobre zachowanie mogą korzystać z wielu przywilejów - tłumaczy strażnik, szeregowy wojsk lądowych USA. Nie umieścił na mundurze prawdziwego nazwiska, bo "nigdy nie wiadomo", co zrobią więźniowie, kiedy już wyjdą z Guantanamo. Kiedyś jeden nękał strażniczkę, wydzwaniając do jej rodzinnego domu.
Stany Zjednoczone mają w Zatoce Guantanamo na Kubie bazę wojskową od ponad stu lat. Fidel Castro, choć chciał, nie mógł zerwać umowy o dzierżawę terenu, bo do tego potrzebna jest obopólna zgoda. Na znak protestu kubańskie władze nie inkasują wysyłanych przez USA czeków za dzierżawę: 4,3 tys. dolarów za 72,5 kilometra kwadratowego rocznie.
Po atakach na World Trade Center z 11 września 2001 r. bazę przekształcono w osławione miejsce zatrzymań. Jak twierdzą władze USA, zamknięci zostali tu najgroźniejsi terroryści na świecie - schwytani przez amerykańskie siły specjalne islamscy ekstremiści, talibowie i działacze Al-Kaidy.
Ale spośród 779 osób, które przewinęły się przez bazę, ponad 600 wypuszczono bez postawienia im formalnych zarzutów. Skazano zaledwie siedem, w tym kierowcę Osamy bin Ladena.
Z obecnych więźniów zarzuty usłyszało dotąd sześciu. W komisji wojskowej twa postępowanie przygotowawcze do procesu Saudyjczyka Abd al-Rahima al-Nashiriego, oskarżonego o zamach w 2000 r. na amerykański okręt w Jemenie. Jest jednym z więźniów o tzw. wysokiej wartości, którzy do Guantanamo trafili z więzień CIA. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu właśnie potwierdził, że al-Nashiri wraz z Palestyńczykiem Abu Zubajdą, któremu Amerykanie nie postawili dotąd żadnych formalnych zarzutów, byli wcześniej przetrzymywani i torturowani przez CIA w Starych Kiejkutach w Polsce.
Pierwszych 20 osób, schwytanych w Afganistanie trafiło do Guantanamo w styczniu 2002 roku. Ubrani w charakterystyczne pomarańczowe kombinezony zostali zamknięci w drucianych klatkach i byli pokazywani światu jako dowód sukcesu walki z terrorem. Ten obóz, zwany X-Ray, został dawno zamknięty. Teren jest zarośnięty; z pustej klatki spogląda jedynie szczur.
Jest ranek, ale temperatura już sięga 30 stopni. Gdy obóz działał, jedynym klimatyzowanym pomieszczeniem była buda dla psów strażników. By się nie przegrzały - opowiada szeregowa, która oprowadza grupę dziennikarzy po obozie. Zwraca uwagę, że klatki dla więźniów zostały zadaszone, by chronić przed słońcem i częstymi w tym klimacie burzami. Dalej pokazuje nam drewniane pawilony, gdzie więźniów przesłuchiwano. W każdym stół i krzesła na stałe przytwierdzono do podłogi i ścian, "by uniemożliwić konfrontację z użyciem mebla".
Zgodnie z dekretem prezydenta George'a W. Busha zatrzymani nie mieli statutu więźniów wojennych; nie chroniła ich więc zakazująca tortur Konwencja Genewska. Byli tzw. wrogimi bojownikami. W 2003 roku ówczesny sekretarz obrony Donald Rumsfeld osobiście zatwierdził stosowanie w Guantanamo agresywnych metod przesłuchiwania, jak rozbieranie i trzymanie w niewygodnej pozycji przez wiele godzin. Optuję za 8-10 godzinami dziennie. Czemu ograniczać to do 4 godzin? - dopisał odręcznie na dokumencie Rumsfeld.
Dziś więźniowie nie są już przesłuchiwani, "chyba, że sami o to wystąpią" - zapewnia generał Marion Garcia, zastępca komendanta Joint Task Force Guantanamo na Kubie. Po tylu latach od pojmania przesłuchiwania wywiadowcze nie mają sensu. W 2006 roku Sąd Najwyższy uznał, że Konwencja Genewska ma zastosowanie wobec osadzonych w Guantanamo.
Tutejszych więźniów dzieli się na "uległych" i "nieuległych" i w zależności od tego trzyma w jednym z dwóch czynnych obozów. Ci pierwsi stanowią "znaczną większość", zapewnia Garcia, ale odmawia podania konkretnej liczby. Ulegli, to tacy, którzy przestrzegają reguł więziennych. A więc np. nie rzucają w strażników kałem wymieszanym z krwią, śliną czy zepsutym mlekiem. To - jak mówi Garcia - najczęstsza metoda napaści stosowana przez więźniów.
Poświadczają to brunatne ślady na suficie w holu Obozu 5 dla "nieuległych". Ci osadzeni zamknięci są w izolatkach i noszą pomarańczowe kombinezony. To znak rozpoznawczy dla strażników, że są niebezpieczni. W tym obozie trzymani są też więźniowie prowadzący strajki głodowe.
Nie lubię tego określenia. Wolę mówić, że to osadzeni, którzy odmawiają przyjmowania wystarczającej ilości pokarmu. To zdarza się też w innych zakładach karnych - mówi Garcia. W ubiegłym roku przeciwko wieloletniemu osadzeniu protestowało w ten sposób około stu więźniów. O Guantanamo znowu zrobiło się głośno w mediach. Garcia mówi, że obecnie ten problem dotyczy "tylko kilku" osób. Ale znowu odmawia podania liczby, "bo zmienia się zbyt często".
W klinice więziennej wojskowi medycy demonstrują nam specjalny fotel dla więźniów poddawanych przymusowemu karmieniu. Po unieruchomieniu rąk i nóg, pokarm wprowadza się do ciała rurką przez nos. "To ostateczność, gdy z powodu utraty wagi zagrożone jest zdrowie - zapewnia pielęgniarz. Gdy widzimy, że karmiony ma bóle, nudności lub pojawiają się inne skutki uboczne, natychmiast przerywamy - dodaje.
W otwartym w 2006 roku Obozie 6, który kosztował 37 mln dolarów, warunki są prawie jak w internacie. Przez ok. 20 godzin na dobę więźniowie mogą swobodnie poruszać się po wspólnej części więziennego bloku, wychodzić na wkomponowany w więzienie teren rekreacyjny, boisko do piłki nożnej, salę do ping-ponga.
W każdej klimatyzowanej celi znajduje się łóżko z materacem, na którym namalowana strzałka wskazuje kierunek Mekki - do modlitwy. Poza tym jest umywalka, toaleta, lustro i szafka z książkami (każdy więzień ma własny Koran) oraz biurko z papierem listowym. Więźniowie mogą też rozmawiać kilka razy w roku z rodziną przez telefon lub na Skype'ie. Te rozmowy organizuje Czerwony Krzyż. Wciąż zabronione są wizyty rodzin. Nie zgadza się na nie Kongres USA.
Więźniowie mogą słuchać radia i oglądać telewizję na zawieszonych pod sufitami w pudłach z pleksiglasu odbiornikach, wybierając z ponad 100 kanałów. By sobie wzajemnie nie przeszkadzać, używają bezprzewodowych słuchawek. Na początku liderzy kazali innym niszczyć odbiorniki, bo wiedzieli, że to okno na świat. Wciąż mamy takich, którzy są ekstremistami i nie chcą oglądać telewizji. Ale większość ogląda. Transmitowaliśmy wszystkie mecze mundialu na żywo - opowiada Zak, 56-letni Amerykanin jordańskiego pochodzenia, który pracuje w Guantanamo od 2005 roku jako koordynator ds. kulturowych. Jego główne zadanie to szkolenie strażników, którzy zmieniają się w Guantanamo co 9 miesięcy. Większość nie ma pojęcia o islamie i Zak uczy ich, jak nie dać się oszukać więziom np. w kwestii czasu na modlitwę.
Pięć lat temu w Guantanamo wprowadzono zajęcia z instruktorami. Osadzeni mają do wyboru kursy obsługi komputera, języka hiszpańskiego, angielskiego, ogrodnictwa i rysunku. Kiedyś rysowali głównie sceny wojenne, a teraz martwą naturę, pejzaże, miasta - opowiada Zak.
Ulegli mają też bibliotekę, która liczy ponad 20 tys. pozycji. Największą popularnością cieszą się książki interpretujące Koran. Ale są też "Przygody Sherlocka Holmesa", "Harry Potter", "Gwiezdne Wojny", "Wojna i pokój", a nawet "Zuchwalstwo nadziei", książka Baracka Obamy, w której opisuje wizję idealnej Ameryki. Nie kwalifikują się tylko te, które zawierają treści promujące radykalizm islamski lub mogą zakłócić spokój w obozie - wyjaśnia odpowiedzialny sierżant. Pokazuje nam egzemplarz "National Geographic", w którym więźniowie zamazali wszystkie twarze kobiet na zdjęciach.
Co dwa tygodnie ulegli wybierają sobie, co będą jeść. Menu ma osiem pozycji. Wszystko - jak zapewnia szefowa kuchni o imieniu Sam - przygotowane jest z zachowaniem zasad halal. Tego dnia serwowana była m.in. zupa grzybowa i wołowina ze słodkimi ziemniakami, a na deser ciastka z czekoladą, jagodami lub bakława. Do wyboru siedem napojów, w tym soki owocowe i pepsi dietetyczna. Nie chcą pić coca-coli - mówi Sam.
Sam, z pochodzenia Koreanka, mieszka w Guantanamo od 12 lat. Jest jedną z ponad 2 tys. cywilów, którzy pracują w bazie na stałe. Jej syn skończył tu szkołę średnią. Jak mam wolne, to idę na ryby albo pograć w golfa - opowiada. Po pracy można też iść do kina plenerowego albo na jedną z karaibskich plaż, zjeść w McDonaldzie lub napić się piwa w irlandzkim pubie. Jest nawet sklep z pamiątkami, gdzie sprzedawane są kubki, czapeczki i koszulki z napisem "Guantanamo Bay".
Sześć lat temu prezydent Obama obiecał, że zamknie więzienie w Guantanamo w ciągu roku. Kongres mu tego nie ułatwia, blokując transfer więźniów do USA i postawienie ich przed sądami federalnymi. 78 osadzonych z obecnych 149 wytypowano co prawda do odesłania do krajów rodzinnych albo do państw trzecich. Problem w tym, że nikt nie chce ich przyjąć. A że w większości są Jemeńczykami, nie można ich wysłać do domu, gdzie od lat trwa islamska rebelia. Jest ryzyko, że mogliby zostać szybko zwerbowani. Kolejnych 38 uznaje się za niebezpiecznych, ale nie ma możliwości ich skazania, bo nie ma dowodów albo zostały zdobyte nielegalnie, przy użyciu tortur. Ci zapewne zostaną w Guantanamo najdłużej.
Dopóki ktoś, kto zarabia znacznie więcej ode mnie, nie zdecyduje inaczej, to będę tu służył, a po mnie przyjdą następni - mówi 20-letni szeregowiec, strażnik w Obozie 6.
(mpw)