Tylko co do pięciu obrazów z kolekcji Corneliusa Gurlitta ustalono na pewno, że zostały zrabowane prawowitym właścicielom przez reżim hitlerowski – takie są ustalenia zespołu ekspertów, którzy przez dwa lata badali liczący około 1500 dzieł sztuki zbiór. W czwartek ukazał się ich raport.
Ojciec zmarłego w 2014 roku w wieku 81 lat Corneliusa, marszand Hildebrand Gurlitt prowadził na zlecenie władz III Rzeszy akcję sprzedawania za granicą usuwanych z niemieckich muzeów dzieł tak zwanej sztuki zdegenerowanej (entartete Kunst) czyli prac artystów awangardowych. Na przełomie lat 2012 i 2013 w monachijskim mieszkaniu Corneliusa oraz w należącym do niego domu w austriackim Salzburgu znaleziono kolekcję, którą wcześniej odziedziczył po ojcu. Odkrycia tego dokonano przy rewizjach podjętych w ramach dochodzenia dotyczącego bliżej nieujawnionych nadużyć podatkowych.
Hildebrand Gurlitt gromadził obrazy zarekwirowane w muzeach lub skonfiskowane bądź też odkupione po zaniżonej cenie od właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Ponadto część znajdujących się w jego dyspozycji dzieł mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji, a nie wyklucza się, że również w Polsce.
Działalność zespołu ekspertów sfinansowały rząd krajowy Bawarii i niemieckie władze federalne. Wydały na to blisko 1,9 mln euro. Tylko w przypadku 11 spośród łącznie 499 dzieł, co do których podejrzewano, że mogły pochodzić z hitlerowskiej grabieży, udało się jednoznacznie określić ich pochodzenie. Z pięciu faktycznie zrabowanych obrazów zwrócono prawowitym właścicielom na razie dwa - "Siedzącą kobietę" Henri Matisse'a i "Dwóch jeźdźców na plaży" Maksa Liebermanna.
Przyszłość całej kolekcji pozostaje sprawą otwartą. W swej ostatniej woli Cornelius Gurlitt zapisał ją muzeum sztuki w stolicy Szwajcarii Bernie, ale wyższy sąd krajowy w Monachium ma dopiero rozstrzygnąć, czy zgłoszone przez kuzynkę zmarłego Utę Werner roszczenia krewnych do tej spuścizny są zasadne.
W trakcie badań ekspertów okazało się, że należący do kolekcji obraz Marca Chagalla "Scena alegoryczna", do którego odzyskania pretendowało kilka osób, jest falsyfikatem o nieustalonym dotąd pochodzeniu.
(mpw)