Katastrofalny odpływ turystów z północnej Francji z powodu tysięcy imigrantów szturmujących tunel pod Kanałem La Manche. Liczba wczasowiczów spadła w rejonie Calais już o ponad jedną trzecią. Turyści obawiają się o swoje bezpieczeństwo.
Każdego dnia masowo napływają prośby o anulowanie rezerwacji, które turyści zrobili wcześniej w hotelach i na kempingach. Wczasowicze boją się, że imigranci ich zaatakują. Turyści z Wysp dodatkowo obawiają się także zakłóceń w kursowaniu ekspresu Eurostar i promów pomiędzy Wyspami i Francją.
Coraz więcej więc właścicieli kempingów i hoteli obawia się bankructwa. Problem jest tym bardziej bolesny, że większość wczasowiczów na tzw. Opalowym Wybrzeżu - czyli w rejonie Calais - stanowili dotąd Brytyjczycy.
Już ponad tydzień temu francuscy policjanci w Calais żądali od szefa MSW Bernarda Cazeneuve’a lepszego wyposażenia, by stawić czoła tabunom imigrantów szturmujących tunel pod Kanałem La Manche. Alarmują, że patrolowanie stało się tam niemożliwe bez pełnego rynsztunku bojowego. W liście wysłanym do Cazenueve’a policyjni związkowcy podkreślili, że znienawidzeni przez imigrantów funkcjonariusze są coraz częściej obrzucani przez nich kamieniami i butelkami. Kilku policjantów zostało już rannych - obrażenia najczęściej dotyczą głowy. Związkowcy żądają więc dla wszystkich funkcjonariuszy w Calais hełmów z ochroną twarzy i pełnego rynsztunku bojowego. Na razie dysponują nimi tylko jednostki szturmowe.
Związkowcy alarmują też, że ciągle jest za mało sił porządkowych w Calais i żądają przysłania do tego miasta dodatkowych jednostek z innych regionów Francji. Policjanci skarżą się też, że - kiedy imigranci szturmują tunel - wzywani są tam wszyscy stróże porządku. Twierdzą, że zdarzało się już, iż z aresztu tymczasowego musieli nagle wypuszczać Francuzów podejrzanych o popełnienie przestępstw, bo brakowało funkcjonariuszy, by ich pilnować.
W Calais ciągle rośnie nie tylko liczba samych uchodźców, ale również imigracyjnych gangów, które obiecują koczującym odpłatny przerzut na Wyspy. Za ułatwienie przerzutu do Wielkiej Brytanii gangi żądają setek euro od uchodźców, którzy najczęściej nie mają ani grosza. Dlatego też w Calais drastycznie wzrosła przestępczość - w tym kradzieże. Po zapłaceniu żądanej sumy uchodźcy przekonują się jednak, że zostali przez gangi oszukani.
Musimy ciągle uciekać przed policją i przed kierowcami, w których ciężarówkach przemytnicy każą nam się ukrywać. Istnieje zorganizowany system przemytu ludzi do Anglii. Jesteśmy podzieleni na grupy. Każda grupa uważa miejsce, gdzie można łatwo wskakiwać do ciężarówek, za swoje terytorium, którego broni - powiedział korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi imigrant z Sudanu.
To jedna wielka dżungla! - tak o Calais mówią sami mieszkańcy tego miasta. Nikt nie wie precyzyjnie, ilu uchodźców koczuje tu w tej chwili - trzy tysiące, pięć tysięcy czy może więcej. Mieszkańcy przyznają, że nie wytrzymują ciągłego napływu imigrantów a przede wszystkim rosnącej przestępczości.
Oprócz tzw. "nowej dżungli", czyli wielkiego obozowiska koło portu w Calais, jest tu jeszcze co najmniej 8 innych mniejszych obozowisk. Imigranci wdzierają się również do opuszczonych domów. Władze miasta apelują do mieszkańców, by natychmiast sygnalizowali takie przypadki policji. To przypomina coraz bardziej policyjne polowanie na biednych ludzi. My, chrześcijanie, powinniśmy być bardziej miłosierni i bardziej litować się nad losem imigrantów - mówił ze smutkiem jeden z mieszkańców.
Wielu innych się z tym nie zgadza. Właściciel jednego z barów powiedział korespondentowi RMF FM, że z powodu wzrostu przestępczości kupił karabin. Niestety, może dojść do dramatu. Być może będzie to miało dramatyczne konsekwencje również dla mnie, ale mamy przecież prawo do samoobrony - podkreślił zdesperowany.
(j.)