Wirus który zaatakował dzikie ptactwo nad jeziorem w Eskilstunie w Szwecji, to nie jest groźna odmiana ptasiej grypy, stwierdzona w Rosji, Turcji czy Rumunii. To tylko łagodna odmiana wirusa, która co roku powoduje śmierć 20 procent dzikiego ptactwa na Półwyspie Skandynawskim.

REKLAMA

Dwa dni temu znaleziono kilka martwych kaczek; przebadało je laboratorium weterynaryjne w Uppsali. Łącznie znaleziono siedem martwych ptaków. Próbki pobrano od czterech, a w jednej z nich stwierdzono obecność wirusa.

Szwedzkie władze zwróciły się do hodowców w regionach Svealand i Gotaland, by trzymali drób tylko w zamknięciu.

Komisja Europejska ma w nadchodzącym tygodniu podjąć decyzję o ewentualnym wprowadzeniu całkowitego zakazu importu do Unii Europejskiej dzikich ptaków. Na wprowadzenie zakazu naciska Wielka Brytania, po tym jak na lotnisku Heathrow, podczas kwarantanny, na ptasią grypę padła papuga sprowadzona z Południowej Ameryki.

Na razie jednak nie ma potwierdzenia, że ptaka zabił niebezpieczny dla ludzi szczep H5N1. Wyniki testów mają być znane najprawdopodobniej już jutro. W Chorwacji trwa ubój tysięcy sztuk ptactwa domowego w regionie, gdzie znaleziono zarażone wirusem ptasiej grypy martwe łabędzie.

Wirus H5N1 zabił w Azji około 60 osób. Jego obecność wykryto już w Europie – w Turcji, Rumunii i Rosji.