20-letnia sprzątaczka, która kilka dni temu nocą wykoleiła pociąg pod Sztokholmem, mogła uruchomić skład przypadkowo. Tak wynika ze wstępnych ustaleń policji. Ciężko rannej kobiety wciąż jeszcze jednak nie udało się przesłuchać.
Sprzątaczkę początkowo podejrzewano o uprowadzenie pociągu, spowodowanie wypadku kolejowego oraz narażenie życia innych. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to był wypadek - powiedziała jedna z osób prowadzących śledztwo.
Według hipotezy kobieta mogła przypadkowo uruchomić pociąg w zajezdni próbując po skończonej pracy wyjść drzwiami szoferki. Mogło to się stać np. podczas składania fotela dla prowadzącego pojazd. Wstępne śledztwo wykazało, że pociąg podczas postoju nie miał opuszczonych hamulców.
Podobne składy, nie posiadające systemu automatycznego hamowania, są wykorzystywane jeszcze w pojazdach na dwóch innych liniach kolejki miejskiej. Przy okazji zdarzenia wyszło na jaw, że dom wielorodzinny, w który uderzył pociąg, został wybudowany nieopodal peronu z naruszeniem prawa.
Pociąg bez pasażerów przejechał 3 kilometrów z zajezdni, gdzie pracowała sprzątaczka, do ostatniej stacji w miejscowości Saltsjoebaden. Skład nie zatrzymał się i z dużą prędkością uderzył w dom wielorodzinny. Nikt inny poza przebywającą w pociągu kobietą nie został ranny.