Spotkali się, by rozmawiać o dostawach surowców na zimę - a po dwóch dniach rozwiązali Związek Sowiecki. Dwadzieścia lat temu w Puszczy Białowieskiej prezydenci Rosji, Ukrainy i Białorusi: Borys Jelcyn, Leonid Krawczuk i Stanisław Szuszkiewicz podpisali układ likwidujący ZSRR i powołujący Wspólnotę Niepodległych Państw. Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada rozmawiał z Szuszkiewiczem o kulisach tego spotkania. "Możliwości były, jednak mieliśmy do wykonania pracę, więc wszyscy się powstrzymywali" - tak eksprezydent komentuje doniesienia o dużych ilościach alkoholu, wypitych w czasie spotkania.

REKLAMA

Krzysztof Zasada: Oficjalne szczegóły spotkania w Puszczy Białowieskiej są powszechnie znane. Mnie interesują mniej dyplomatyczne szczegóły. Jak ten szczyt wyglądał przez pryzmat Was, uczestników tego wydarzenia, ale nie polityków, a zwykłych ludzi? Co robiliście po oficjalnych rozmowach?

Najwięcej powiedzieli o tym ludzie, którzy nie uczestniczyli w spotkaniu. Oni twierdzą, że w pałacyku było tylko pijaństwo. Uspokoję pana. Za dużo ludzi kręciło się wokół Puszczy i miejsca rozmów, by ktoś te kłamstwa potwierdził. A jeśli chodzi o część nieoficjalną - przyznaję, zaprosiłem Jelcyna i Krawczuka na polowanie, wiedziałem że są myśliwymi. Na polowanie poszli jednak jedynie Krawczuk i Fokin (ówczesny ukraiński premier). Przy czym Fokin z sukcesami, a Krawczuk bez, bo to premier ustrzelił dzika. Wieczorem zorganizowałem spotkanie w bani (tradycyjna rosyjska odmiana sauny).

Rosyjska czy białoruska bania jednoznacznie mi się kojarzy. Tam najlepiej załatwiają interesy prawdziwi mężczyźni, jest alkohol...

I u nas te skojarzenia są podobne. Jednak informacje o tym, że dużo piliśmy rozpowszechniają ludzie, którzy wtedy siedzieli w hotelu, położonym kilkaset metrów od sauny. Chcę zaznaczyć, że nie prowadziliśmy żadnych oficjalnych, politycznych rozmów w bani. Robiliśmy to wieczorem 7 grudnia - porozumieliśmy się wtedy w kwestii rozwiązania ZSRR. Potem za dokumenty wzięli się eksperci, a następnego dnia rano siedliśmy do drugiej tury rozmów i sfinalizowaliśmy układ.

A kto zdecydował się na posiedzenie w saunie?

I Jelcyn się wygrzewał, i Krawczuk, było tam kilka osób. Trochę czasu spędził też w saunie Kiebicz (białoruski premier), ale on odpowiadał za zaopatrzenie na tym spotkaniu i tak na prawdę doglądał, czy wszystko jest w porządku. Konkludując - z bani skorzystali wszyscy sygnatariusze układu o rozwiązaniu ZSRR. Dodam jednak, że w saunie nie było żadnych odstępstw od norm przyjętych dla politycznych spotkań bez krawatów.

I całe spotkanie bez alkoholu?

Możliwości były, jednak mieliśmy do wykonania pracę, więc wszyscy się powstrzymywali. Do tego dostaliśmy bardzo małe kieliszki, w których mieściło się nie więcej niż 20 gramów alkoholu.