"To katastrofa dla polskich przewoźników" – powiedział korespondentce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginon prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek. Jego zdaniem branżę transportową w Polsce czeka teraz fala bankructw po ustaleniach unijnych ministrów w sprawie nowych przepisów międzynarodowego transportu drogowego.
Prezes Jan Buczek w rozmowie z RMF FM dodał, że ustalenia unijnych ministrów to brutalna demonstracja tego, iż stare kraje UE mogą dyktować warunki. Jego zdaniem Polska wchodząc do UE otworzyła swój rynek, natomiast wykorzystała szansę stając się liderem w dziedzinie usług. Tymczasem "w trakcie gry zmieniono jej zasady". Zdaniem Buczka w tej batalii zwyciężył protekcjonizm starej UE.
Nie może być tak, ze nagle niezadowoleni, przegrywający na rynku usług przedsiębiorcy starej Unii przekonują polityków do podejmowania działań niezgodnych z zasadami jednolitego rynku.
Jego zdanym polscy transportowcy "padli ofiarą" tego protekcjonizmu. Jego zdaniem nie da się w żaden sposób przełożyć przepisów o delegowaniu pracowników do branży transportowców drogowych.
My nie jesteśmy w stanie z wyprzedzeniem kilkudniowym zarejestrować naszego kierowcy na obszarze takiego czy innego kraju. To jest jakiś absurd. My jesteśmy z natury mobilni jak lotnicy czy marynarze. Te przepisy oznaczają poważne ograniczenie naszej działalności.
Jego zdaniem polską branżę transportową czeka teraz fala bankructw. Grozi nam to ogromną falą bankructw przedsiębiorców, którzy mają zobowiązania ekonomiczne i prowadzą działalność na obecnych warunkach.
Zdaniem Buczka zmiana tych warunków i wprowadzenie nowych restrykcji powoduje, że będą musieli z tego rynku zejść.
Firmy stracą rynek, a pozostaną im do spłacenia zobowiązania finansowe wobec banków. Firmy leasingowej nie interesuje, że Unia Europejska zmieniła warunki w trakcie gry - mówi Buczek.
Decyzja unijnych ministrów nie jest jeszcze ostateczna, ale są małe szanse na korzystne rozwiązania w dialogu między Radą UE, Komisją Europejską a Parlamentem Europejskim.
Przypomnijmy, że po ponad 14 godzinach rozmów ministrowie do spraw transportu UE przyjęli przepisy, które uderzą w polskich transportowców.
Wygrała lansowana przez Francuzów i Komisję Europejską teza: ta sama płaca za tę samą pracę. Polscy kierowcy - jeżeli będą wykonywać przeładunki między krajami Wspólnoty, a więc przewozy kabotażowe - będą musieli otrzymywać minimalną płacę danego kraju, co ogromnie podwyższy koszta naszych firm transportowych i wprowadzi biurokratyczne utrudnienia.
W dodatku ciężarówka - po wykonaniu kursu - będzie musiała czekać 5 dni na kolejny przewóz.
Ponadto nowymi, zaostrzonymi przepisami objęte mają być wszystkie usługi transportowe wykonywane poza państwem, które jest siedzibą firmy transportowej.
TUTAJ PRZECZYTACIE WIĘCEJ NA TEN TEMAT>>>
(m)