"W najbliższym czasie zdolności produkcji uzbrojenia przez Rosję będą rosły. W związku z tym Zachód musi odpowiedzieć rozwinięciem własnej produkcji i pokazać, że jest zdeterminowany do obrony Sojuszu" - powiedział w środę w kwaterze głównej NATO w Brukseli szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera.
"Dla większości ośrodków analitycznych na Zachodzie jest jasne, że w ciągu trzech lat Rosja zwiększy swoje zdolności produkcyjne uzbrojenia i amunicji. Włącznie z produkcją nawet 100 rakiet manewrujących miesięcznie. Ponadto świadomość niskiej jakości komponentów, z których są produkowane, sprawia, że ryzyko incydentów związanych z naruszeniem przestrzeni powietrznej - nawet nieintencjonalnym - rośnie" - ostrzega Siewiera.
Jego zdaniem Kreml nie ukrywa swoich ambicji w zakresie mobilizacji kolejnych 1,3 mln żołnierzy. Nie stanie się to jednak natychmiast. Perspektywa 3 lat to okno możliwości, jakie NATO i UE mogą wykorzystać, by zaadaptować się do działań Moskwy. "Sojusz musi być gotowy do obrony. Tylko tak będzie przeciwdziałać ewentualnemu ryzyku. Chodzi o wiarygodne odstraszanie Rosji" - dodał szef biura.
Jak podkreślił, produkcja uzbrojenia jest w tym kontekście "kluczowym komponentem".
Siewiera podkreślił, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie zależy na rozwijaniu zdolności obronnych Polski. Wymienił tu produkcję amunicji artyleryjskiej i czołgowej. Podkreślił też wagę innych przedsięwzięć służących modernizacji polskiej armii - takich jak produkcja czołgów K2 (południowokoreańskie czołgi, które miały być częścią pozostającej w zawieszeniu umowy z Seulem). "Jak będzie los tych projektów?" - pytał szef BBN, zaznaczając, że ich realizacja może okazać się kluczowa dla bezpieczeństwa Polski i regionu.
Szef BBN zauważył, że sposób postrzegania zagrożenia, jakim jest Rosja, od czasów wybuchu wojny uległ wśród przywódców świata zachodniego ogromnej zmianie.
"Coraz częściej w kuluarach szczytów czy posiedzeń przywołuje się żelazną kurtynę, do opisania obecnej sytuacji w Europie. Od Finlandii, przez linię umocnień krajów bałtyckich, aż po naszą wschodnią granicę, od dwóch lat biegnie tędy linia, oddzielająca dwie zupełnie różne kultury" - podsumował Siewiera.