Do 12 lat więzienia grozi czterem podejrzanym o dokonanie serii zamachów bombowych na Ukrainie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zakończyła już śledztwo w tej sprawie. Chodzi między innymi o kwietniowe eksplozje w centrum Dniepropietrowska, w których rannych zostało ponad 30 osób.
Czterech mężczyzn jest podejrzanych o to, że dokonywali zamachów w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Okazało się, że powiązano ich także z wcześniejszymi eksplozjami w Charkowie i Zaporożu.
Po wybuchach sprawcy mieli wysyłać maile i SMSy grożąc kolejnymi zamachami i zabijaniem głównie dzieci. Śledczy relacjonują, że przestępcy mieli swoisty przelicznik - 10 centów za każdego mieszkańca Ukrainy. Szantażem domagali się wypłaty w sumie 4,5 miliona dolarów.
Do zamachów w Dniepropietrowsku doszło 27 kwietnia. Prymitywnej konstrukcji bomby podłożono w koszach na śmieci wzdłuż jednej z linii tramwajowych. Ładunki eksplodowały w odstępach kilkudziesięciu minut. Pierwszy wybuchł na przystanku tramwajowym koło opery, następny nieopodal kina i technikum, a trzeci - przy wejściu do parku. Czwarta bomba również eksplodowała przy budynku opery.
Prokuratura potraktowała serię wybuchów jako akt terrorystyczny. Za ujęcie sprawców wyznaczono nagrodę w wysokości 2 milionów hrywien, czyli ok. 790 tysięcy złotych. 31 maja ukraińskie władze poinformowały, że zatrzymały dwóch podejrzanych o dokonanie zamachu.