Syryjscy rebelianci oskarżyli reżim prezydenta Baszara el-Asada o przewożenie broni chemicznej w kierunku lotnisk na granicy. Dzień wcześniej Damaszek zapewnił, że nie użyje jej przeciwko swoim obywatelom. Zagroził jednak, że sięgnie po broń w przypadku "interwencji zewnętrznej".
My w połączonym dowództwie Wolnej Armii Syryjskiej doskonale znamy miejsce, gdzie znajduje się ta broń i jej położenie. Ujawniamy, że Asad przeniósł część tego arsenału i sprzętu w kierunku lotnisk na granicy - powiedziała reprezentująca siły rebelianckie Wolna Armia Syryjska. W tekście komunikatu nie napisano jednak, o granicę z jakim krajem chodzi.
Według naszych informacji reżim kilka miesięcy temu rozpoczął przewożenie zapasów broni masowego rażenia (...) w celu wywarcia presji na państwa regionu i wspólnotę międzynarodową", która bez przerwy wzywa Damaszek do zaprzestania represji - wskazali rebelianci.
Wczoraj syryjskie MSZ po raz pierwszy potwierdziło, że posiada broń chemiczną i zagroziło jej użyciem w przypadku "agresji z zewnątrz", lecz nigdy przeciwko swym obywatelom.
Już wcześniej pojawiały się doniesienia o przemieszczaniu przez Damaszek części tego arsenału.
Istnieją dość powszechne obawy, że syryjska broń chemiczna może wpaść w ręce rebeliantów, wśród których część ma kontakty z Al-Kaidą. Niepokój wzbudza także fakt, że broń ta mogłaby zostać użyta do obrony reżimu.
Były ambasador Syrii w Iraku Nawaf el-Fares, który przeszedł na stronę opozycji, twierdzi, że reżim Asada nie zawaha się użyć broni chemicznej, jeżeli zostanie przyparty do muru. Jak powiedział Fares w wywiadzie dla BBC, z niepotwierdzonych informacji wynika, że taka broń mogła już zostać częściowo użyta w mieście Hims.
Prezydent USA Barack Obama ostrzegł, że Asad zostanie pociągnięty do odpowiedzialności jeśli w toczącym się w Syrii konflikcie wykorzysta broń chemiczną.
Rzecznik Pentagonu George Little podkreślił, że Syria "nawet przez sekundę nie powinna myśleć o wykorzystaniu broni chemicznej" i uznał taką ewentualność za "nie do przyjęcia".
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie, od momentu wybuchu powstanie przeciwko Asadowi w połowie marca zeszłego roku, zginęło 19 tysięcy ludzi, głównie cywilów.