W Syrii rozpoczęło się referendum zarządzone przez prezydenta Baszara el-Asada dotyczące zmian w konstytucji. Opozycja wezwała do bojkotu głosowania. Tym czasem na ulicach syryjskich miast wciąż giną dziesiątki ludzi.
Według Asada, reforma konstytucyjna ma polegać na rezygnacji partii BAAS z jej hegemonicznej pozycji i utworzeniu rządu koalicyjnego, w skład którego weszliby "przedstawiciele wszystkich sił" oraz na przeprowadzeniu wyborów parlamentarnych. Jednocześnie utrzymana ma zostać silna pozycja prezydenta.
Referendum odbywa się w warunkach trwających od 11 miesięcy i nasilających się walk przeciwników rządów Asada i partii BAAS z wojskami rządowymi. Wczoraj w walkach zginęły 94 osoby, w tym 68 cywilów - podało w komunikacie Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
Według obserwatorium, 24 osoby zginęły w mieście Hims, a w starciach z dezerterami śmierć poniosło 23 żołnierzy sił wiernych Asadowi. Podczas starć z siłami bezpieczeństwa w Talbiseh zginęło 8 osób, w tym 14-letni chłopiec, w Hule snajper zastrzelił dziecko.
W aglomeracji Aleppo siły bezpieczeństwa zabiły siedem osób. W samym mieście policja w piątek otworzyła ogień do czterotysięcznego tłumu uczestniczącego w pogrzebie zabitego w środę cywila. W prowincji Hama w kilku miejscowościach zaatakowanych przez wojsko zginęło ośmioro cywilów, w tym kobieta z trzema córkami.
Walki i represje wobec ludności cywilnej w Syrii pochłonęły już ponad 7600 ofiar śmiertelnych.