Co najmniej 50 osób zginęło w ataku sił wiernych reżimowi Baszara el-Asada na miasto Hims na zachodzie Syrii. To kolejny już atak wojsk na miasto, będące jednym z głównych ośrodków antyreżimowej rewolty.
Ostrzał Hims rozpoczął się nad ranem. Liczba ofiar, którą otrzymaliśmy od różnych działaczy w Hims, od czasu rozpoczęcia ostrzału dziś o szóstej rano, to 50 osób, głównie są to cywile - powiedziała Catherine al-Talli z Syryjskiej Rady Narodowej, instytucji zrzeszającej opozycję.
Wcześniej mające siedzibę w Londynie Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że 12 osób zginęło w ostrzale i jest wielu rannych. W relacji na żywo z Hims arabska telewizja satelitarna pokazała kłęby dymu unoszące się nad miastem, słychać też było odgłosy eksplozji.
Agencja Reutera ocenia, że zasięg ataku był szerszy niż w nocy z piątku na sobotę, kiedy czołgi i artyleria ostrzelały jedną z dzielnic Hims. Zginęło wówczas, według działaczy syryjskich, ponad 230 osób a 700 zostało rannych.
Atak ten był najkrwawszy w trwającym od niemal roku powstaniu przeciwko prezydentowi Asadowi. Władze syryjskie zaprzeczają, że Hims ostrzelała armia. Twierdzą, że za przemoc są odpowiedzialne "zbrojne grupy terrorystyczne", które chciały wpłynąć na wynik głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
W sobotę Rada Bezpieczeństwa ONZ głosowała nad projektem rezolucji, potępiającej przemoc w Syrii i wzywającej do demokratycznych zmian. Rosja i Chiny zablokowały przyjęcie dokumentu korzystając z prawa weta.