Nawet najbardziej grzeczne amerykańskie dzieci nie dostaną w tym roku odpowiedzi na listy, które wysłały do Świętego Mikołaja. Wszystko z powodu obawy przed pedofilią. W ubiegłym roku okazało się jednak, że jeden z wolontariuszy biorących udział w tej akcji figurował w rejestrze osób skazanych za przestępstwa na tle seksualnym.
Po tym incydencie, amerykańska poczta zdecydowała się wprowadzić skomputeryzowany system kodowania listów do Świętego Mikołaja tak, aby wolontariusze nie otrzymywali adresów i nazwisk dzieci. Zastosowanie się do tych zmian okazało się jednak nieopłacalne dla urzędów pocztowych na Alasce.
Burmistrz North Pole, gdzie wysyłane były listy, porównał amerykańską pocztę do Grincha, bohatera znanej bajki, który kradł prezenty, aby zepsuć dzieciom święta Bożego Narodzenia.
Istnieje jednak sposób, aby obejść zaostrzone regulacje. Wystarczy, aby dzieci wysłały list na konkretny adres w liczącym 2100 mieszkańców North Pole, np. ratusza - podpowiedział burmistrz.