Co najmniej osiem osób zostało rannych w wyniku ostrzelania autobusu nieopodal słynnej Ściany Płaczu w Jerozolimie. Wśród ciężko rannych jest matka i jej nowonarodzone dziecko. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, ale potem sam się zgłosił na policję.
Do ataku doszło w niedzielną noc, około godziny 00:30 czasu polskiego. Miał on miejsce w starej części Jerozolimy, nieopodal słynnej Ściany Płaczu.
Ciężarna kobieta przeszła pilną operację cesarskiego cięcia. Zarówno matka, jak i dziecko są w ciężkim stanie. Życiu pozostałych poszkodowanych nie zagraża niebezpieczeństwo.
Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Służby od razu rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę akcję poszukiwawczą. Po jakimś czasie podejrzany sam się jednak zgłosił na policję. Funkcjonariusze skonfiskowali broń, którą miał przy sobie.
Jak donosi CNN, powołując się na swoje źródło, podejrzany ma 26 lat i obywatelem Izraela. Zamieszkuje wschodnią część Jerozolimy.
Izraelskie media informują z kolei, że sprawcą jest Palestyńczyk posiadający izraelskie obywatelstwo. Policja na razie nie skomentowała tych doniesień.
Od wiosny 19 osób, głównie izraelskich cywilów, poniosło śmierć w rezultacie ataków dokonanych przez Palestyńczyków.
Armia izraelska w odwecie nasiliła operacje w okupowanej Cisjordanii, które kosztowały życie co najmniej 50 Palestyńczyków. W ubiegłym tygodniu dokonała "operacji prewencyjnej" w Strefie Gazy przeciwko Islamskiemu Dżihadowi. W jej rezultacie zginęło co najmniej 49 Palestyńczyków.