Trzy osoby zginęły, a 16 zostało rannych w strzelaninie w bazie wojskowej Fort Hood w Teksasie. Jak podały amerykańskie władze, nie żyje również sprawca strzelaniny, który popełnił samobójstwo. Według mediów, incydent nie miał podłoża terrorystycznego.
Przywoływane przez telewizje CNN i CBS źródła twierdzą, że incydent zaczął się od sprzeczki dwóch żołnierzy. Sprawcą miał być - według świadków - biały mężczyzna w wieku 34 lat. Szef bazy w Fort Hood generał Mark Milley poinformował natomiast, że sprawca był wcześniej w Iraku, miał problemy psychiczne, zdiagnozowano u niego syndrom stresu pourazowego. Motywy jego działania nie są znane. Strzelał z pistoletu kalibru 4,5 mm, który niedawno kupił.
Ofiary, które trafiły do szpitali, miały rany postrzałowe klatki piersiowej, brzucha, szyi i kończyn. Służba zdrowia podaje, że ich stan jest różny - od stabilnego po krytyczny.
Prezydent USA Barack Obama, który przebywa w Chicago, oświadczył, że czuje się zdruzgotany z powodu kolejnej już tragicznej strzelaniny w Fort Hood. Zapewnił, że sytuacja zostanie gruntownie zbadana.
AFP podaje, że Fort Hood to największa baza amerykańskiej armii na świecie. Leży w samym centrum Teksasu. Stacjonuje w niej około 45 tysięcy żołnierzy, ponadto pracuje tam jeszcze 9 tysięcy cywilów.
W listopadzie 2009 roku w bazie wybuchła strzelanina, w czasie której jej były pracownik, krzycząc "Allahu akbar!", zabił 13 osób i ranił 32.
(edbie)