Nowe informacje wokół skandalu z groźnymi implantami piersi produkowanymi przez francuską firmę PIP. Dziennik "Le Figaro" ujawnia, że na kluczowych stanowiskach w przedsiębiorstwie zatrudniane były osoby bez żadnych kompetencji - m.in. spawacz, cukiernik, kucharz i kosmetyczka.
Przemysłowy olej, z którego produkowany był żel do wypełniania implantów, zamawiany był natomiast przez byłego cukiernika. Sprawami administracyjnymi zajmowała się była kosmetyczka. Większość z nich zeznała w czasie przesłuchań, że zostali zatrudnieni po znajomości. Trudno się dziwić, że nikt z nich nie przejmował się faktem, iż produkowane implanty nie odpowiadały normom medycznym - sugeruje "Le Figaro".
Wadliwe silikonowe implanty, które według niezależnych ekspertów łatwo pękają i mogą powodować choroby nowotworowe, wszczepione zostały ponad 500 tysiącom kobiet na całym świecie. Produkowane we Francji protezy w ponad 80 proc. trafiały na eksport, zwłaszcza do Ameryki Łacińskiej, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Szacuje się, że w Polsce francuskie implanty może mieć wszczepione pół tysiąca kobiet.
We Francji stwierdzono 20 przypadków chorób nowotworowych u pań, których implanty pękły. W obawie o zdrowie kobiet rząd francuski w grudniu 2011 roku zalecił profilaktyczne usunięcie protez około 30 tysiącom pacjentek. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleciła wszystkim pacjentkom z protezami firmy PIP, by skontaktowały się z lekarzem w celu stwierdzenia, czy doszło do ich uszkodzenia.
Problem wadliwych implantów marki PIP może dotyczyć także mężczyzn. To samo przedsiębiorstwo wytwarzało bowiem silikonowe implanty jąder, pośladków, mięśni klatki piersiowej i innych części ciała. Śledczy próbują też ustalić, czy stosowane w chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej implanty innych części ciała były wypełnione tym samym niebezpiecznym żelem silikonowym co implanty piersi. Nadsekwańskie media twierdzą również, że wspomniany żel stosowany był też do produkcji paliwa i materaców.
Założyciel firmy PIP, która była największym producentem silikonowych implantów piersi w Europie, 72-letni Jean-Claude Mas, usłyszał zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała. Został jednak zwolniony z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości 100 tys. euro. Gdy Mas był przesłuchiwany, policja przeszukała jego luksusową willę, w której znajdowały się m.in. cenne dzieła sztuki.
Firma PIP nie istnieje od 2010 roku. Jej szef przyznał w czasie przesłuchania, że do produkcji implantów wykorzystywał żel silikonowy bez homologacji. Jeam-Claude Mas odpierał jednak wszelkie zarzuty. Wiedziałem, że żel nie był dopuszczony do użytku, ale świadomie go używałem, bo był tańszy i miał lepszą jakość - powiedział Mas w październiku ubiegłego roku francuskim żandarmom.