Wody, okalające Somalię, należą obecnie do najniebezpieczniejszych na świecie. Gwałtownie rosnąca liczba ataków na międzynarodowe jednostki sprawiła, że w antypirackie działania zaangażowało się wiele organizacji, w tym ONZ, NATO i Unia Europejska. Czy świat jest w stanie powstrzymać somalijskich piratów?

REKLAMA

W czerwcu 2008 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję, na mocy której okręty wojenne państw, współpracującym z przejściowym rządem Somalii, otrzymały prawo wpływania na wody terytorialne kraju w celu zwalczania piractwa za pomocą wszelkich niezbędnych środków. Państwom zezwolono tym samym nie tylko na ściganie piractwa na wodach terytorialnych, ale również na dokonywanie aresztowań i sporządzanie aktów oskarżenia wobec podejrzanych o piractwo. Okręty międzynarodowych sił podjęły się zatem patrolowania obszaru o powierzchni trzech milionów kilometrów kwadratowych. Jednak według szacunków, do zahamowania pirackiego procederu potrzebnych byłoby około pięciuset okrętów. By zwiększyć szanse międzynarodowej koalicji w walce z somalijskimi przestępcami, w grudniu uchwalono dodatkowo rezolucję, zezwalającą na podejmowanie podobnych działań również na lądzie za zgodą somalijskiego rządu.

W październiku do walki z piractwem na wodach wokół Rogu Afryki dołączył Sojusz Północnoatlantycki. Ministrowie obrony państw NATO postanowili wówczas o skierowaniu do Somalii grupy okrętów wojennych, które miały zwalczać działalność morskich rozbójników i ochraniać transporty pomocy humanitarnej dla najbiedniejszych mieszkańców kraju.

W grudniu zawiązała się natomiast antypiracka koalicja państw Unii Europejskiej, które podjęły się uczestnictwa w „Operacji Atalanta”.

Swoje statki w rejon Somalii wysłały również Indie, Rosja, Chiny i Japonia.