W tureckich mediach głośno o śmierci 12 niemowląt w prywatnych szpitalach. Okazuje się, że w sprawę mogli być zamieszani pracownicy służby zdrowia, którzy chcieli wyłudzić pieniądze z Systemu Ubezpieczeń Społecznych. Śledczy zatrzymali dotychczas 41 osób; 14 z nich trafiło do aresztu.
Sprawa dotyczy 12 podejrzanych zgonów noworodków w trzech tureckich miastach - Stambule, Tekirdag i Corlu.
Portal Duvar poinformował w piątek, że przyczyną śmierci dzieci mogło być postępowanie lekarzy, pielęgniarek i pracowników pogotowia ratunkowego, którzy chcieli wyłudzić pieniądze z Systemu Ubezpieczeń Społecznych.
Śledczy twierdzą, że podejrzani stosowali dwie metody, by pobierać dziennie za pacjenta 8 tys. lir tureckich, czyli ok. 915 zł.
Po pierwsze, umieszczano zdrowe noworodki na oddziałach neonatologicznych w prywatnych szpitalach, z którymi współpracowano.
Do systemu wprowadzano fałszywe wyniki badań krwi małych pacjentów, by sprawić wrażenie, że dzieci są chore.
Drugi sposób zakładał przeniesienie dzieci do prywatnych szpitali, w których nie było wystarczającego sprzętu i zasobów medycznych.
Niektóre zmarłe niemowlęta miały cierpieć na niedobór białka i witamin. Serwis relacjonował, że niedoświadczone pielęgniarki, by ratować dzieci, musiały dzwonić do lekarzy, których nie było na miejscu.
Podejrzani mieli w ten sposób uzyskać ponad miliard lir tureckich, czyli ok. 115 mln złotych. W związku z tą sprawą zatrzymano 41 osób, a 14 trafiło do aresztu.
Osman Kucukosmanoglu, szef Stambulskiej Izby Medycznej, jest jednak sceptyczny wobec medialnych doniesień. Uznał bowiem, że "nie jest możliwe, by ta sprawa miała taki wymiar".
Przyznał jednak, że w związku z brakiem miejsc dzieci bywają przenoszone do prywatnych placówek.