Słowacki rząd ostro zabrał się za walkę z kryzysem. Niemal codziennie ogłasza nowe pakiety antykryzysowe. Podwyższył kwotę wolną od podatku, dopłaca do najniższych zarobków, wprowadził podatek od bogactwa, aktywnie wspiera zatrudnienie i tworzenie nowych miejsc pracy, a od poniedziałku dopłaci po 1500 euro przy zakupie samochodu za złomowanie starego.
Słowacki premier Robert Fico niemal codziennie przemawia do narodu z ekranu telewizora. Niektórym jawi się jako Janosik. Bogatym zabrać, a dać biednym mówi reporterowi RMF FM narciarz pakujący sprzęt do samochodu. Jakim bogatym? - oburza się młody, słowacki tata. 1300 euro miesięcznie to żadne bogactwo, a takim zabieraj - dodaje.
Słowacy raczej kiepsko oceniają antykryzysowe zabiegi rządu, a sytuacja gospodarcza nie jest dobra. Prognozowany jest minimalny wzrost gospodarki, a za to dwucyfrowe bezrobocie. A Słowacy, zamiast u siebie, wolą kupować w Czechach lub w Polsce, bo jest po prostu taniej.