300 słowackich dziennikarzy i wydawców prasy podpisało list otwarty, kwestionujący niezależność śledztwa w sprawie morderstwa dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego partnerki. Od zabójstwa minęło prawie pół roku. "Nadal nie wiemy, kto ich zabił i dlaczego to zrobił" - piszą dziennikarze.
Słowaccy dziennikarze w liście otwartym podkreślają, że mają wątpliwości dotyczące niezależności śledztwa w sprawie zabójstwa Kuciaka i jego partnerki. Skoro po zabójstwie nie doszło do zasadniczych zmian w policji czy prokuraturze, nie możemy mieć wielkiego zaufania do prowadzonego śledztwa - piszą.
Odnoszą się również do powiązań najważniejszych słowackich polityków z mafią, o czym pisał zamordowany dziennikarz śledczy. Podkreślają, że "zabójstwo kolegi nimi wstrząsnęło, ale nie zastraszyło". Nie przestaliśmy pytać, śledzić i kontrolować polityków i ludzi pełniących funkcje publiczne. Rządzący politycy się po zabójstwie nie zmienili. Wprost przeciwnie, ich słownictwo wobec dziennikarzy jest jeszcze ordynarniejsze. Do tego łączą nawet samo zabójstwo i reakcje na nie z konspirowaniem - czytamy w liście otwartym podpisanym przez ponad 300 słowackich dziennikarzy i wydawców prasy.
Jan Kuciak zajmował się między innymi działalnością na wschodniej Słowacji włoskich przedsiębiorców podejrzewanych o powiązania z mafią i widywanych w towarzystwie zaufanych współpracowników premiera. Wywołane zabójstwem społeczne protesty zmusiły premiera Roberta Fico do rezygnacji z kierowania rządem, ale zachował on stanowisko przewodniczącego swej partii Kierunek - Socjalna Demokracja (Smer).
Pracujący dla portalu internetowego Aktuality.sk dziennikarz śledczy Jan Kuciak i jego partnerka Martina Kusznirova zostali zamordowani 21 lutego w ich domu w miejscowości Velka Macza w kraju (województwie) trnawskim na południowym zachodzie Słowacji. Prokuratura ustaliła, że Kusznirovą uśmiercono strzałem w głowę, a Kuciaka dwoma strzałami w serce z pistoletu kalibru 9 milimetrów. Oboje zginęli w odstępie pięciu minut. Na miejscu zbrodni znaleziono dwie łuski po nabojach. Nie stwierdzono śladów walki i niczego nie skradziono. Okoliczności wskazują, ze chodziło o zabójstwo na zlecenie - informował pod koniec marca prokurator urzędu prokuratury specjalnej zastrzegając, że nie będzie ujawniał swej tożsamości.
W maju słowacki prokurator generalny Jaromir Čižnár poinformował, że w śledztwie jest postęp. Według prokuratora udało się ograniczyć wątki śledztwa. Śledczy uznali, że celem zabójców był dziennikarz śledczy Jan Kuciak, a nie jego narzeczona. Atak był skierowany tylko przeciwko Kuciakowi, a jego narzeczona znalazła się - jak powiedział prokurator generalny - "w złym miejscu, w złym czasie". Zasłaniając się dobrem śledztwa, Čižnár odmówił podania konkretnych informacji o pracy śledczych. Przyznał jednak, że wcześniej zarówno policja, jak i prokuratura dopuściły się błędów w 9 na 56 badanych przestępstw, o których pisał zamordowany dziennikarz w swoim ostatnim, niedokończonym artykule. Niektóre z tych błędów polegały na przedwczesnym zaniechaniu dochodzenia z niezrozumiałych powodów - powiedział dziennikarzom prokurator generalny. Dodał, że w związku z ujawnionymi nieprawidłowościami w śledztwach do dymisji podał się jeden z prokuratorów, a śledztwa zostały wznowione.
(ak)