​Brytyjscy lordowie zostali oskarżeni o branie łapówek od lobbystów. Skandal ujawniono w wyniku dziennikarskiej prowokacji.

REKLAMA

"Oczywiście, że wyprę się, że to łapówka" - mówi przed kamerą jeden z trzech antybohaterów skandalu. Chwilę wcześniej rozmawiał z dziennikarzami o przyjęciu pieniędzy w zamian za zadawanie pytań w parlamencie. Po ujawnieniu afery lord Laird podał się do dymisji.

Według brytyjskich mediów, żądał on dwóch tysięcy funtów miesięcznie w zamian za ułatwianie kontaktów biznesmenom, którzy byli zainteresowani robieniem interesów na wyspie Fidżi.

Pozostali dwaj lordowie zamieszani w skandal zostali zawieszeni w swoich czynnościach. Presja skupia się obecnie na brytyjskim premierze. David Cameron obiecywał przed wyborami, że rozprawi się z nieuczciwymi lobbystami i zreformuje Izbę Lordów.

Oba te przyrzeczenia zniknęły z planów legislacyjnych brytyjskiego rządu. Nie było nawet o nich wzmianki w mowie królowej Elżbiety II, którą niedawno wygłosiła w parlamencie.