​Panuje przekonanie, że Ukraina może wejść do NATO dopiero po wojnie, więc Ukraina nie będzie w pełni usatysfakcjonowana owocami szczytu - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w Waszyngtonie, gdzie rozpoczął się szczyt NATO.

REKLAMA

Pytany podczas briefingu dla polskiej prasy o perspektywy ukraińskiej akcesji do NATO, Radosław Sikorski przyznał, że jest to trudna sprawa, bo "nie ma nic bardziej niebezpiecznego, niż gwarancje bezpieczeństwa, które byłyby niewiarygodne".

Sikorski: NATO wygrało za pierwszym razem, wygra i za drugim

Więc wydaje mi się, że w tej chwili panuje przekonanie, że Ukraina może wejść do Sojuszu dopiero kiedy ta wojna się skończy - dodał. Sikorski przyznał, że Kijów prawdopodobnie nie będzie usatysfakcjonowany wyłożonym podczas szczytu "mostem do NATO", bo zadowolona będzie dopiero, kiedy wygra wojnę.

Ale robimy bardzo dużo, aby to się stało - zaznaczył. Zapowiedział, że podczas rozpoczynającego się we wtorek szczytu sojusznicy zadeklarują "olbrzymią" pomoc materialną dla Ukrainy w wysokości 40 mld dol. i zostanie utworzona grupa państw - w skład której wejdzie też Polska - które podpisały porozumienie o współpracy z Ukrainą w sprawach bezpieczeństwa.

Przede wszystkim pokażemy że jesteśmy zjednoczeni. NATO powstało, by odstraszyć agresywną Rosję. Rosja znowu jest agresywna. NATO wygrało za pierwszym razem, wygra i za drugim - podsumował.

Sikorski o powrocie Trumpa i Cesarstwie Rzymskim

Sikorski odmówił odpowiedzi na pytanie, czy NATO jest przygotowane na ewentualny powrót Donalda Trumpa do Białego Domu, odwołując się do zasady nieingerencji w sprawy wewnętrzne USA.

Pytany jednak przez PAP, czy w ostatnich dniach zmienił pogląd na rzymskiego cesarza Marka Aureliusza, którego obwiniał w niedawnym tweecie o "spartaczenie sukcesji" i zapoczątkowanie upadek Cesarstwa, odpowiedział: "Sprawy związane z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, a w szczególności z cesarzem Aureliuszem mam głęboko przemyślane i nie zmieniłem swojego stanowiska".

Wpis Sikorskiego o sukcesji w Rzymie był szeroko odczytywany jako aluzja do sytuacji prezydenta Joe Bidena i jego wezwań do wycofania się z wyborów.

Sikorski o zestrzeliwaniu rosyjskich rakiet

Szef MSZ odniósł się też do pomysłu zestrzeliwania rosyjskich rakiet lecących w stronę Polski nad ukraińskim terytorium. Stwierdził, że choć nie jest to jeszcze sprawa do dyskusji podczas szczytu NATO, to jest omawiana w "sferach sojuszniczych".

Rosyjskie rakiety naruszają naszą przestrzeń powietrzną i giną ludzie. Gdy one znajdują się nad naszym terytorium, to zestrzeliwanie ich nie jest bez ryzyka dla naszych obywateli. Więc uważam, że byłoby zarówno prawnie i zdroworozsądkowo zestrzeliwać rakiety, które zagrażają naszemu terytorium. Działalibyśmy w obronie własnej - ale Polska nie chce tutaj podejmować decyzji indywidualnych. To by wymagało wzmocnienia patrolowania nad Polską w kręgu sojuszniczym - podkreślił minister.

Sikorski: Węgry nadużywają naszego zaufania

Szef polskiej dyplomacji po raz kolejny w ostrych słowach odniósł się do wizyt węgierskiego premiera Viktora Orbana w Rosji i Chinach, twierdząc, że nie reprezentuje on Unii Europejskiej.

Premier Orban reprezentuje Węgry i całe ryzyko z tym związane z tą działalnością bierze na siebie. Przypominam to, co mówił premier Donald Tusk, że byli już tacy, co obiecywali pokój w naszych czasach, a dzisiaj są symbolami appeasmentu - powiedział. Węgry nadużywają naszego zaufania. To co budzi niezadowolenie rządu i co wielokrotnie było komunikowane Węgrom na wszystkich możliwych szczeblach, to to, że Węgry od roku blokują dwa miliardy złotych refundacji za sprzęt wojskowy, który przekazaliśmy Ukrainie i to byłyby dwa miliardy, które trafiłyby bezpośrednio na fundusz modernizacji sił zbrojnych. To jest niesojusznicze, nieprzyjacielskie - ocenił.

Podczas wcześniejszego briefingu w Waszyngtonie wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ujawnił, że ma wspólnie z Sikorskim plan nacisku na Węgry, by zakończyły swoją blokadę, lecz nie chciał zdradzać szczegółów.