NATO zatwierdziło wysłanie dodatkowych sił do Kosowa. W republice ze stolicą w Prisztinie obserwujemy największe od lat zaostrzenie konfliktu. Wszystko zaczęło się na początku tygodnia, gdy we wsi Banjska doszło regularnej bitwy między uzbrojonymi Serbami i lokalną policją.

REKLAMA

Sojusz Północnoatlantycki podjął decyzję o wysłaniu dodatkowych sił stabilizacyjnych do Kosowa. Nie podano jednak konkretnych informacji dotyczących liczby żołnierzy NATO, którzy wezmą udział w przywracaniu porządku na Bałkanach, ani też z których krajów pochodzić będą przedstawiciele kontyngentu.

Wiadomo jednak, że brytyjski MON zapowiedział wysłanie swoich wojsk w gorący rejon Kosowa.

Chodzi o 1. Batalion Królewskiego Regimentu Księcia Walii - wchodzącego w skład KFOR (natowskich sił stabilizacyjnych w Kosowie).

Kosowo, które w 2008 roku ogłosiło niepodległość po powstaniu partyzanckim i interwencji NATO w 1999 roku, oskarża Serbię o dozbrajanie i wspieranie serbskich bojowników. Serbia, która nie uznała niepodległości swojej byłej prowincji, obwinia Kosowo o wywołanie przemocy poprzez złe traktowanie Serbów.

We wsi Banjska na północy Kosowa doszło 24 września do strzelaniny pomiędzy siłami kosowskimi a etnicznymi Serbami, którzy zabarykadowali się w miejscowym klasztorze. Dopiero w godzinnach porannych kosowskiej policji udało się opanować sytuację po wymianie ognia, w której zginęło troje napastników i jeden policjant.

Odpowiedzialność za atak wziął na siebie Milan Radojcic, wiceprzewodniczący największej partii Serbów kosowskich.

Sytuacja w Kosowie zaostrzyła się w związku z zakwestionowanymi przez mniejszość serbską wyborami do władz lokalnych. Stanowiska objęli Albańczycy, a w maju na północy Kosowa doszło do starć, w których rannych zostało kilkudziesięciu demonstrantów i blisko 100 żołnierzy misji stabilizacyjnej NATO.

Etniczni Albańczycy stanowią większość w liczącym około 1,8 mln mieszkańców Kosowie, jednak około 50 tys. etnicznych Serbów zamieszkuje północ kraju.

USA apeluje do Serbii

Zarówno Kosowo, jak i Serbia znacznie przyspieszyły proces wzmacniania swoich armii. Przy granicy, władze w Belgradzie rozmieściły wojska, w tym jednostki piechoty, siły pancerne i artylerię.

Z apelem o powstrzymanie rozlewu krwi zaapelował dziś do Serbów Biały Dom.

"Apelujemy do władz Serbii o wycofanie wojsk zgromadzonych przy granicy z Kosowem i deeskalację napięcia w relacjach z tym krajem" - oświadczył w piątek rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby.

Przedstawiciel Białego Domu potwierdził, że liczebność sił pokojowych NATO w Kosowie jest systematycznie zwiększana.

Antony Blinken miał odbyć rozmowę z prezydentem Serbii Aleksandarem Vucziciem, którego wezwał do zmniejszenia napięcia w regionie i powrotu do dialogu z władzami w Prisztinie.

Kirby określił liczebność serbskich sił na granicy z Kosowem jako "bezprecedensową".