Cały islamski świat ogarnęła fala protestów przeciwko publikacjom karykatur proroka Mahometa. W pakistańskim Peszawarze manifestowało blisko 5 tys. ludzi, którzy spalili podobiznę duńskiego premiera. Do rozruchów doszło też w Iranie i Afganistanie.
W Afganistanie protesty były tak gwałtowne, że zginęły cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych. W ataku na obóz międzynarodowych sił pokojowych, w którym stacjonują Norwegowie lekko ranna została jedna osoba. ONZ postanowiło wycofać swój personel z regionów, gdzie doszło do protestów, mają też tam zostać wysłane dodatkowe oddziały sił pokojowych.
Drugi dzień z rzędu atakowana była też ambasada Danii w Teheranie. Tłum Irańczyków obrzucił budynek koktajlami Mołotowa i kamieniami. Około 20 ekstremistów zdołało przedostać się przez ogrodzenie na teren placówki. Kamieniami i butelkami z benzyną została obrzucona także placówka norweska.
Władze Iranu wzywają wszystkich muzułmanów do bojkotu duńskich produktów. Zaniepokojona tym Komisja Europejska ostrzegła Iran, że bojkot może doprowadzić do pogorszenia stosunków z całą Unią.
W Hiszpanii władze poinformowały o wzmocnieniu środków bezpieczeństwa wokół hiszpańskich placówek w krajach muzułmańskich. Z niektórych zdjęto nawet tablice z hiszpańskimi napisami i insygniami. Doszło już bowiem do pierwszych ataków - w Iraku spalono hiszpańską flagę a w Bejrucie wybito okna w tamtejszym Biurze Radcy Handlowego.
W samej Hiszpanii dodatkowo wzmocniono opiekę nad ambasadami krajów europejskich. W stan pogotowia postawiono policję i służby specjalne. To, co mnie niepokoi, to lęk w jakim żyje dziś cały Zachód. Wszyscy zaczęliśmy się bać i to mnie niepokoi bardziej niż fakt opublikowania tych nieszczęsnych karykatur - mówił Fernando Gonzales Urbaleja, Prezes Stowarzyszenia Hiszpańskich Dziennikarzy.