Nie będę wygodnym przewodniczącym - ogłosił w Strasburgu Niemiec Martin Schulz, wybrany dzisiaj na szefa Parlamentu Europejskiego. Swoje pierwsze wystąpienie wykorzystał do krytyki agencji ratingowych, które - jego zdaniem - podważają wiarę w projekt europejski.

REKLAMA

Zobacz również:

Schulz tłumaczył, że obecnie agencje ratingowe mają większą władzę niż demokratycznie wybrane rządy i parlamenty, a to prowadzi - jego zdaniem - do kryzysu zaufania obywateli do instytucji politycznych i podważenia wiary w projekt integracji europejskiej. Trzeba się temu przeciwstawić - mówił Schulz - Chciałbym walczyć o szacunek dla PE. (...) Dołożę wszelkich starań, by odzyskać zaufanie obywateli i rozbudzić entuzjazm dla Europy.

"Dajmy szansę Orbanowi"

W przemówieniu Niemiec odniósł się również do sprawy Węgier, którym zarzuca się posunięcia groźne dla demokracji. Zapowiadając jutrzejszą debatę w PE na ten temat, Schulz powiedział, że premier Viktor Orban zwrócił się z prośbą o możliwość przedstawienia podczas sesji własnej oceny sytuacji. Powinniśmy zgodzić się na prośbę Orbana i dać mu szansę przedstawienia tego, jak on widzi sytuację na Węgrzech - mówił nowy szef PE.

Parlament Europejski musi stawiać czoło kontrowersyjnym sytuacjom - apelował Schulz.

To była formalność

Niemiecki socjaldemokrata został wybrany już w pierwszej turze głosowania poparciem 387 z 699 głosujących eurodeputowanych, którzy zgotowali mu huczną owację. Wyboru pogratulował mu też ustępujący szef PE Jerzy Buzek. Jestem przekonany, że za pana przewodnictwa Parlament Europejski zostanie kluczowym miejscem dla demokracji w Unii Europejskiej. Liczymy na pana i na to, że PE pozostanie miejscem, gdzie ma miejsce debata polityczna, która ma służyć naszym obywatelom - mówił.

Formalnie o urząd szefa europarlamentu ubiegało się oprócz Schulza także dwoje Brytyjczyków: konserwatysta Nirj Deva i liberałka Diana Wallis. Jednak już ponad dwa i pół roku temu dwie największe siły polityczne w Parlamencie Europejskim zawarły techniczne porozumienie w tej sprawie. Zakładało ono, że w pierwszej połowie kadencji europarlamentem kierować będzie chadek z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), a w drugiej - przedstawiciel Socjalistów i Demokratów (S&D). W 2009 roku socjaldemokraci jednomyślnie poparli Buzka i nie wystawili swojego kandydata. Podobnie teraz EPL nie wystawiła swego kandydata. Stanowiska mógł więc być pewny Martin Schulz. Europarlamentem będzie kierował przez dwa i pół roku.

Zgodnie z tradycją, oprócz szefa PE w połowie pięcioletniej kadencji zmieniają się także inni członkowie prezydium: 14 wiceprzewodniczących i pięciu kwestorów. Zmienią się też szefowie komisji i delegacji.