Skupiona wokół prezydenta Francji Emmanuela Macrona centroprawicowa koalicja Razem zdobyła 245 mandatów w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym - ogłosiło francuskie MSW podając oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych. Lewicowa koalicja Nupes zajęła drugie miejsce i będzie miała 131 deputowanych. Francuskie media komentując wyniki piszą o „policzku dla Macrona”. Wskazują, że brak większości bezwzględnej w Zgromadzeniu Narodowym koalicji prezydenckiej może oznaczać, że Francja stanie się krajem „niezarządzalnym”.
Według oficjalnych wyników, prawicowo-populistyczne Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen zdobyło 89 mandatów, a czwarte miejsce zajęli Republikanie, którzy wprowadzą do izby 61 deputowanych.
Wyniki tych wyborów to okrutna lekcja dla szefa państwa - pisze w porannym komentarzu redakcyjnym dyrektor redakcyjny dziennika Le Figaro Alexis Brezet, ogłaszając, że "skrajna lewica jest u bram władzy" w kraju, stając się pierwszą siłą opozycyjną Francji, a największym wygranym tych wyborów jest skrajna prawica, czyli Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, które osiągnęło najlepszy wynik wyborczy w historii.
Według "Le Figaro" to jednak Republikanie - trzecia partia opozycyjna - stanie się języczkiem u wagi po wyborach i potencjalnym partnerem koalicyjnym dla prezydenta Macrona w niższej izbie parlamentu.
W podobnym tonie wyniki komentują inne francuskie dzienniki. Macron wobec ryzyka paraliżu politycznego - tak tytułuje swoją czołówkę dziennik "Le Monde". Upadek macronii, policzek dla Macrona, szokująco dobry wynik Zjednoczenia Narodowego - konstatuje z kolei na okładce dziennik "Liberation", krytykując brak kampanii wyborczej polityków obozu rządzącego oraz brak strategii i pomysłu na Francję ze strony samego prezydenta.
To dalekie od tego, na co liczyliśmy - przyznał minister ds. rachunków publicznych i bliski współpracownik prezydenta Macrona Gabriel Attal, dodając, że po wyborach obóz prezydencki musi "wyjść poza (swoje) pewniki i (swoje) podziały".
Brak absolutnej większości dla prezydenta Macrona, którego koalicja według prognoz powinna uzyskać jedynie od 210 do 230 deputowanych, daleko w tyle za 308 mandatami zdobytymi w 2017 r., zmienia funkcjonowanie drugiej pięcioletniej kadencji prezydenta - podkreślają zgodnie komentatorzy.
Media przywołując podobną sytuację, gdy prezydent nie miał większości bezwzględnej, określają ją jako "historyczny precedens". François Mitterrand znalazł się w tej samej sytuacji w 1988 r, co nie przeszkodziło mu w przeprowadzeniu bardzo emblematycznych reform - zauważa stacja BFM TV.
Jednak premierzy za kadencji prezydenta Mitteranda "uciekali się do art. 49,3 konstytucji (który pozwala pominąć parlament w głosowaniu nad projektem ustawy - red.)" - przypomina konstytucjonalista Paul Cassia. Zdaniem eksperta stosowanie obecnie tej strategii może być politycznie kosztowne i prowadzić do masowych protestów.