W Brukseli rusza w piątek unijny szczyt. Tym razem spotkania i rozmowy nie będą się odbywać w formie wideokonferencji - jak to miało miejsce podczas epidemii koronawirusa. Politycy osobiście pojawią się na miejscu. Wśród nich m.in. premier Mateusz Morawiecki.
Szefowie państw i rządów będą starali się przezwyciężyć duże różnice w sprawie wieloletniego budżetu Wspólnoty oraz funduszu na odbudowę po kryzysie wywołanym Covid-19.
Trudności w znalezieniu kompromisu są tak duże, że niektórzy wróżą szczytowi - fiasko - zanim jeszcze się rozpoczął.
Dla Polski trudna będzie kwestia powiązania budżetu z praworządnością. Polskie władze mogą się "schować" za Victorem Orbanem, który grozi wetem - donosi nasza korespondentka w Brukseli. Węgierskiego przywódcę czeka jednak ostre starcie z Markiem Rutte, premierem Holandii, który powiedział, że w kwestii praworządności nie cofnie się nawet o milimetr. Chce on nawet ostrzejszego mechanizmu powiązania praworządności z pieniędzmi, niż ten przedstawiony przez KE.
Premier Holandii będzie wykorzystywać argument praworządności, żeby żądać cięć w unijnym budżecie. Jest spora grupa krajów, dla których jest to ważne - powiedział RMF FM unijny dyplomata.
Problematyczne może być dla Polski również uzyskanie dla górniczych regionów około 8 miliardów euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Warszawa nie wyraziła do tej pory zgody na osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 roku.
Jeśli ktoś nie chce zobowiązać się do celu neutralności na 2050 rok, nie może mieć dostępu do mechanizmu sprawiedliwej transformacji. To chyba jasne - powiedział grupie dziennikarzy jeden z unijnych dyplomatów. Nie można spodziewać się korzyści z mechanizmu, jeżeli nie akceptuje się jego głównych celów - wyjaśnił.
Warszawa może mieć także problem z propozycją uzależnienia Funduszu Odbudowy (dla Polski może przypaść nawet 64 mld. euro) po kryzysie wywołanym koronawirusem - od spadku PKB - w ostatnim czasie.
Szef Rady Europejskiej chce, żeby 30 proc. pieniędzy z Funduszu Odbudowy podzielić nie teraz, ale dopiero za dwa lata ze szczególnym uwzględnieniem spadku PKB z powodu Covid-19. Polska - według ostatnich prognoz - ma najsłabszą recesję. Dobre wyniki gospodarcze mogą więc oznaczać, że nasz kraj otrzyma mniej pieniędzy na odbudowę gospodarki.
Zdaniem polskich władz jest to niesprawiedliwe.
To chyba zrozumiałe, że pieniądze są przede wszystkim dla tych, którzy najbardziej ucierpieli z powodu pandemii - stwierdził jeden z unijnych dyplomatów.
Rano rozpoczynamy jedno z kluczowych spotkań dla przyszłości Europy na najbliższe lata - stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
"Chodzi o nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, na którym będziemy rozmawiać o nowym budżecie UE na lata 2021-2027 oraz Planie Odbudowy, który jest europejską odpowiedzią na kryzys związany pandemią koronawirusa" - napisał na Twitterze szef rządu.
"Nasze zdanie się nie zmienia" - podkreślił premier. Dodał, że w interesie Europy, jak i Polski, jest przyjęcie takich rozwiązań, dzięki którym wsparcie odbudowy unijnych gospodarek będzie jak najszybsze, a jego skala będzie dostosowana do potrzeb państw członkowskich.