Telewizja NTV nadała w nocy godzinny materiał filmowy, poświęcony katastrofie polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. Rosyjska stacja uznała ten wypadek za największą katastrofę w historii lotnictwa europejskiego. NTV podkreśliła, że dla Polski katastrofa była tragedią narodową.
Przypomniała, że Polska straciła w tym wypadku nie tylko prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale także wybitnych przedstawicieli elit politycznych, wojskowych i gospodarczych. Prezydenta w ostatnią drogę odprowadziło ponad milion Polaków. Przez tydzień kraj był pogrążony w żałobie - zauważyła.
Należąca do koncernu gazowego Gazprom telewizja odtworzyła przebieg lotu prezydenckiej maszyny i przedstawiła okoliczności tragedii. Posłużyła się głównie raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie, który za przyczyny katastrofy uznał m.in. błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przez nią przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie przez pilotów ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i złą organizację lotu.
NTV przytoczyła opinie rosyjskich, polskich i amerykańskich ekspertów, potwierdzające wnioski z raportu MAK. Odnotowała też, że zdaniem polskich specjalistów część odpowiedzialności za tragedię ponosi strona rosyjska.
Podstawowe rozbieżności między ekspertami dwóch krajów powstały przy ocenie pracy kontrolerów lotów w Smoleńsku. Niezależni eksperci w zakresie bezpieczeństwa w lotnictwie przeanalizowali zarówno działania kontrolerów, jak i informacje, które ci przekazywali załodze. Są przekonani, że pretensji do kontrolerów być nie powinno - podała stacja.
NTV zacytowała w tym kontekście Johna Coxa z Safety Operating Systems z Waszyngtonu, który oświadczył, że nie uważa, by "działania rosyjskich kontrolerów w jakimkolwiek zakresie były nieprawidłowe". W polskim raporcie podaje się, co kontrolerzy powinni byli uczynić i co zapobiegłoby katastrofie. Moim zdaniem to nie powinno być w części dowodowej - dodał.
Rosyjska telewizja w tym miejscu odwołała się również do opinii pilota Jima Duncana, który z kolei wskazał, że "kontroler nie może nakazać zawrócenia samolotu". Może zrobić to, co zrobił - powiedzieć, że na jego ekranie są na wysokości 300 stóp. Ostateczną odpowiedzialność za lot ponosi kapitan samolotu - oznajmił pilot.
NTV kilkakrotnie przytoczyła także Aleksieja Morozowa, szefa Komisji Technicznej MAK. Wyjaśnił on m.in. to, dlaczego dowódca samolotu przed wylotem z Warszawy nie otrzymał prognozy pogody na lotnisku docelowym.
Stało się tak dlatego, że lotnisko Smoleńsk-Siwiernyj nie jest otwarte dla lotów międzynarodowych. Stosowne dane meteo w formie kodowanej do międzynarodowych banków informacji meteo nie trafiają. Strona polska powinna była podjąć dodatkowe działania przed wylotem samolotu, aby wyposażyć dowódcę i załogę w niezbędne informacje. Działań takich nie podjęto - oświadczył Morozow.
Szef Komisji Technicznej MAK oznajmił też, że "wyposażenie radiotechniczne lotniska w Smoleńsku jest standardowe dla lotnisk wojskowych". Systemu ILS na lotnisku tym nie ma. Dlatego podejście do lądowania takiego samolotu, jak Tu-154M, w systemie automatycznym nie było możliwe - powiedział.
Morozow podkreślił również, iż "Komisja doszła do jednoznacznego wniosku - i zagraniczni eksperci to potwierdzili - że załoga chciała posadzić samolot właśnie na tym lotnisku".
Wiele uwagi stacja poświęciła oskarżeniom, jakie w Polsce w związku z katastrofą formułuje się pod adresem Rosji. Wspomniała m.in. o zarzutach użycia nie zostawiającej śladów broni elektromagnetycznej i rozpylenia helu nad lotniskiem Siewiernyj przez rosyjski samolot Ił-76.
Teza, że Rosjanie chcieli, by wydarzyła się ta katastrofa, jest absurdem. Nie mieli powodów, by tego chcieć - zacytowała NTV amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia Richarda Pipesa. Przypomniał on także, iż po katastrofie władze Rosji zdecydowały się na pokazanie w telewizji filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy. To nie była łatwa decyzja - zaznaczył.
NTV podała, że "większość Polaków nie podziela poglądu, iż odpowiedzialność za katastrofę ponoszą Rosjanie". Nawiązując do niedawnych wyborów parlamentarnych w Polsce, telewizja zauważyła, że "gra na antyrosyjskich nastrojach zawsze przynosiła polskim liderom niezłe dywidendy polityczne".
Stosunki między Rosją i Polską nigdy nie były bezchmurne. Na przestrzeni ostatnich 500 lat nasze kraje walczyły ze sobą ponad 15 razy. W XVIII wieku Rosja, Austria i Prusy zajęły Rzeczpospolitą i podzieliły ją na części. W XX wieku sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Najboleśniejszym punktem pozostaje egzekucja polskich oficerów w Katyniu. I to mimo tego, iż Rosja już dawno, ponad 20 lat temu, uznała to, co się tam wydarzyło, za zbrodnię reżimu stalinowskiego - poinformowała NTV.
Według stacji, "wynikająca z historii nieufność Polaków wobec Rosjan wpłynęła również na oceny tragedii pod Smoleńskiem". Podejmowane przez polskich polityków próby wysunięcia oskarżeń pod adresem Moskwy i stworzenia mitu o drugim Katyniu są zajęciem nie mającym perspektyw - wskazała.
Tragedia pod Smoleńskiem stała się czarną datą w historii współczesnej Polski - niepodległego i po słowiańsku bliskiego nam państwa. Dzień żałoby narodowej ogłoszono też w Rosji - dodała.
NTV przekazała, że po "śmierci Lecha Kaczyńskiego polskie władze podjęły szereg twardych decyzji: minister obrony podał się do dymisji, rozformowano 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który woził najważniejsze osobistości w państwie, i zapowiedziano poważne zmiany w systemie szkolenia pilotów".