Komentując przemówienie Donalda Trumpa na inauguracji jego prezydentury, konserwatywny niemiecki dziennik "Die Welt" ocenił, że zwiastuje ono przyjęcie przez USA zdecydowanie konfrontacyjnej postawy na arenie międzynarodowej. Główne zasady, o jakich mówił w przemówieniu inauguracyjnym prezydent USA Donald Trump to populizm, izolacjonizm i protekcjonizm - podał z kolei rosyjski dziennik "Wiedomosti".
Zapowiedź "starcia islamskiego radykalnego terroryzmu z oblicza ziemi" brzmi niebezpiecznie. Nie dlatego, by Państwo Islamskie było dobre, lecz dlatego, że cel ten jest treściowo tak nieostry, jak ostry jest retorycznie. Do celu tego może się przymierzać, ale kontrolę nad nim będzie miał tylko w razie interwencji wojskowej na Bliskim Wschodzie i w innych regionach - ostrzega "Die Welt".
Zdaniem gazety sformułowanie Trumpa, iż obok obrony wojskowej "najważniejsze jest to, że będziemy chronieni przez Boga", oznacza rozszerzenie walki z terroryzmem "o wymiar religijny, którego George W. Bush w odniesieniu do Osamy bin Ladena i Saddama Husajna starannie unikał".
"Nie narzucamy nikomu naszego stylu życia" - było to bardzo ekscytujące krótkie podsumowanie Trumpa w sprawie polityki zagranicznej. Żegna się on z dziesięcioleciami amerykańskiego, przede wszystkim republikańskiego przekonania, że USA są awangardą wolności i demokracji w świecie. To jedno zdanie, skierowane przede wszystkim do Rosji i Chin, kończy erę. Ameryka Trumpa staje się państwem narodowym jak każde inne - wskazuje "Die Welt".
Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" uznał przemówienie Trumpa za wzbudzające obawy nie tylko tych Amerykanów, którzy nie chcieli się przyłączyć do jego ruchu, ale całego świata.
Agresywność prezydenta, jego zapowiedź rygorystycznego przeorientowania państwa, są niepokojące. Nie dlatego, że kolejny raz wystąpił ze wspaniałymi obietnicami bez zapowiadania konkretnych kroków politycznych. O wiele bardziej niepokoi w jego przemówieniu resentyment. Nadszedł dziś dzień, w którym naród w końcu odzyskał władzę - to groźba. Zapowiedź, że nie będziemy się już martwić o obronę lub dobrobyt innych narodów - to groźba. A groźba brzmi: my wam to pokażemy - pisze "Der Spiegel".
Podczas gdy dotychczasowym inauguracjom zawsze towarzyszyły pojednawcze tony, tutaj mieliśmy dokładną odwrotność: deklarację walki ze wszystkimi przeciwnikami, radykalny odwrót od wszystkich dotychczasowych pewności, demonstrację własnej przemożnej siły bez liczenia się z resztą świata, bez oglądania się na historię, wciąż tylko do przodu. Ten prezydent nie będzie szedł na żadne kompromisy - wskazuje niemiecki tygodnik.
Donald Trump widzi siebie jako zwiastuna nowych czasów, widzi siebie jako przywódcę - nie - jako wodza ludowego ruchu. Zapowiedział wpływanie na losy Stanów Zjednoczonych przez wiele lat - i nie tylko na ich losy, lecz na losy całego świata. Otworzył w ten sposób nową erę nadziei: desperackiej nadziei, że jego obietnice nie staną się rzeczywistością - konkluduje "Der Spiegel".
Główne zasady, o jakich mówił w przemówieniu inauguracyjnym prezydent USA Donald Trump to populizm, izolacjonizm i protekcjonizm. Trump odwoływał się wielokrotnie do obietnic z czasu kampanii wyborczej - podkreśla z kolei rosyjski dziennik "Wiedomosti".
Zapewnienie, iż władza znów należeć będzie do zwykłych Amerykanów było głównym tonem przemówienia - ocenia dziennik. Zwraca uwagę, że "temat polityki zagranicznej zajął w przemówieniu mało miejsca"; przy czym, prezydent USA "kilka razy przypomniał o tym, że sojusznicy powinni sami się troszczyć o swoje potrzeby wojskowe, a tym samym wezwał do większego izolacjonizmu".
"Moskowskij Komsomolec" ocenia w komentarzu na stronie internetowej, że "nowy prezydent potwierdził swą renomę obrońcy zwykłego Amerykanina i bojownika przeciw establishmentowi". Politolog Wiktoria Żurawlowa z Rosyjskiej Akademii Nauk powiedziała "MK", że przemówienie Trumpa budzi pytanie, jak zamierza on realizować w praktyce obietnicę "oddania władzy narodowi".
Istnieją "projekty ustaw o ograniczeniu wszechwładzy biurokracji, w szczególności - o zakazaniu kongresmenom wyboru na więcej niż dwie kadencje" - przyznaje ekspertka. Jednak jej zdaniem jest bardzo wątpliwe, "by jakikolwiek Kongres był gotów zagłosować" za tego rodzaju projektem.
W komentarzu dla portalu informacyjnego Gazeta.ru znany politolog Fiodor Łukjanow przypomniał, że motyw "oddania władzy ludziom", który zabrzmiał na początku i na końcu wystąpienia, zapewnił Trumpowi wygraną w wyborach prezydenckich. To jest właśnie to, czego wielu ludzi oczekiwało - zauważył ekspert wpływowej Rady ds. polityki zagranicznej i obronnej. Ale teraz zapewnienie Trumpa, że jest "prezydentem ludzi" przestaje być tylko jego polityczną deklaracją, a staje się koniecznością, tym bardziej, że Trump nie ma oparcia w elicie Partii Republikańskiej - wskazał komentator.
Jego zdaniem jednym z głównych słów w wystąpieniu była "ochrona" (ang. protection). Trump to prezydent protekcjonizmu w szerokim sensie tego słowa - ocenia Łukjanow wiążąc jego wybór ze zmęczeniem globalizacją doświadczanym - zdaniem eksperta - przez społeczeństwa zachodnie.
(łł)